[Sophie]
Ktoś postronny mógłby uznać tą całą scenę za interesującą.
Mój ojciec spacerujący po całej długości szpitalnego korytarza na oddziale intensywnej terapii. Karen, próbująca jakoś zapanować nad Lindsay i co parę sekund ocierająca łzy spływające po twarzy. Nawet Stephan, stojący z boku, jakby nie chciał mieszać się w rodzinne sprawy, ale jednocześnie nie potrafił się zmusić, by odejść.
I ja. Siedzę na jednej z ławeczek, z kolanami przyciągniętymi do brody, skulona z oszołomienia i bólu. Wszystko co się dzieje wokół mnie zdaje się być nieważne, cały świat się rozmazuje. Potrafię myśleć tylko o Andreasie, o tym, że wciąż nie wiadomo, co z nim jest i że chyba oszaleję z bólu, jeśli go stracę.
To nie może tak wyglądać. Moje życie nie może polegać na tym, że tracę wszystkich, na których mi zależy. Nie zgadzam się na to.
Unoszę lekko głowę i przecieram twarz dłońmi. Spodziewam się łez, ale moje policzki są zupełnie suche. Nie wiem czy to oznaka twardości czy może jeszcze wciąż nie dotarło do mnie jak poważna jest cała ta sytuacja. Właściwie, mam ochotę się roześmiać. Chociaż wiem, że ten śmiech byłby pozbawiony krzty wesołości i prawie natychmiast przeszedłby w szloch.
Wzdycham ciężko, podpierając czoło na wierzchu dłoni i pogrążam się w tych ponurych myślach. A raczej zamierzam się w nich pogrążyć, bo wtedy otwierają się w końcu drzwi sali operacyjnej i wyłania się z niej lekarz.
Niczym skamieniała, siedzę i patrzę jak lekarz i dwie pielęgniarki przemierzają korytarz, eskortując wózek pooperacyjny*, na którym leży nieruchome ciało Andreasa. Karen rusza za nimi, próbuje się czegoś dowiedzieć, błaga, ale nikt z personelu szpitala się nad nią nie lituje. W końcu mój ojciec uspokaja ją, przytula do siebie i w korytarzu znów robi się zupełnie cicho.
Podnoszę oczy i natrafiam na spojrzenie Stephana.
Widzę strach w jego oczach. Ale jest tam coś jeszcze, jakby żal i wyrzuty sumienia. Tylko czemu miałby mieć wyrzuty sumienia? Przecież Andreasa potrącił samochod, w jego drodze powrotnej z treningu. Stephan był wtedy zupełnie gdzie indziej i nie miał prawa mieć z tym wszystkim nic wspólnego.
A jednak z jego oczu wyczytuję, że owszem, miał. Nie wiem jak. Ale chcę się dowiedzieć.
Właśnie dlatego podnoszę się z ławeczki i ruszam w jego stronę, a on o nic nie pyta i już po chwili oboje zmierzamy do wyjścia ze szpitala.
-To wszystko moja wina – mówi Stephan, ledwo znajdujemy się na zewnątrz i ruszamy powoli przed siebie. Spoglądam na niego zaskoczona, a on wzdycha cicho i kontynuuje: - Pokłóciliśmy się. I ja … powiedziałem mu parę naprawdę nieprzyjemnych rzeczy. A potem go zostawiłem.
Urywa i przez chwilę nic nie mówi. Myślę intensywnie, ale nie dostrzegam w tej opowieści żadnego dowodu winy Stephana. Wzruszam ramieniem i rzucam:
-Wciąż nie rozumiem, gdzie w tym twoja wina.
Stephan odpowiada mi spojrzeniem tak zaskoczonym i niedowierzającym, jakbym nie zrozumiała najprostszej rzeczy pod słońcem. Unoszę brew, a on przewraca oczami.
-Nie rozumiesz, Sophie? To przez naszą kłótnię był wyprowadzony z równowagi i zdekoncentrowany! Powiedziałem mu takie rzeczy, że pewnie potem gryzł się z tym przez całą drogę i dlatego wpadł pod samochód! Wszystko przeze mnie!
W głosie Stephana wyczuwam rozpacz, a wręcz niechęć do samego siebie. Kładę mu więc rękę na ramieniu i obdarzam go słabym uśmiechem.
-Przestań, Steph. Z tą kłótnią czy bez, Andreas i tak mógł wpaść pod samochód. Może to była wina kierowcy, bo jechał zbyt szybko … a może moja.
Jego oczy wyrażają zdumienie. Wzdycham i pytam cicho:
-Chyba nie trzeba być geniuszem, żeby zgadnąć o co się pokłóciliście, prawda?
Teraz to Stephan wzdycha, odwracając ode mnie wzrok i wbijając go gdzieś w przestrzeń. Nic nie mówi, ale nie musi. Bo ja dokładnie wiem, że pokłócili się z mojego powodu. A więc jestem winna kolejnej rzeczy. Rozwaliłam ich wielką, długoletnią przyjaźń.
Ja chyba nigdy nie przestanę siać zamętu i zniszczenia, gdziekolwiek się pojawię.
-Możemy się umówić, że to co się stało to nasza wspólna wina i już do tego nie wracać? - proponuję. Stephan spogląda do mnie, a na jego twarzy powoli pojawia się uśmiech, który jest dla mnie wystarczającą odpowiedzią – Świetnie. Więc wracajmy do szpitala.
Przez parę chwil mogłam poczuć się szczęśliwa.
Tylko przez parę.
Po powrocie do szpitala okazuje się, że lekarz już odbył rozmowę z Karen i ojcem. Nawet pozwolił im zobaczyć się z Andreasem. Nim jednak zdążam poprosić o takową wizytę, dowiaduję się, w jakim chłopak jest stanie, a wtedy nogi się pode mną uginają.
Zapadł w śpiączkę. Tak po prostu zapadł w śpiączkę i nie wiadomo kiedy i czy w ogóle się obudzi.
Potrzebuję chwili, by zrozumieć sens znaczenia słów w ogóle, a wtedy opadam na szpitalną ławeczkę, otępiała z szoku i bólu. Ledwo dociera do mnie, że Stephan siada obok mnie, obejmując mnie ramieniem i szepcze mi do ucha jakieś pocieszające słowa. To wszystko nic dla mnie nie znaczy. Nie ma takich słów, które mogłyby teraz sprawić, bym poczuła się lepiej.
Świat znów wydaje mi się zimnym, okrutnym miejscem.
Znów czuję jak rozpadam się na kawałeczki.
Wraca ta dawna Sophie, która bała się ludzi, bała się świata. Dotyk dłoni Stephana i ciepło jego ciała przyprawiają mnie o ciarki, wręcz mdłości.
Nagle uświadamiam sobie jedną rzecz.
Nie mogę funkcjonować bez Andreasa.
Potrzebuję go.
Bardziej niż kogokolwiek i czegokolwiek innego.
*Zadzwoniłam do mojej mamy, pielegniarki, gdy miała dyżur,z pytaniem, jak się nazywa ten taki stolik na kółkach, na którym wywożą pacjenta po operacji, a ona postawiła cały szpital na nogi. I tak oto jest ten cały wózek pooperacyjny, który i tak wciąż jak dla mnie brzmi kretyńsko, dlatego ten odnośnik. Nie jestem lekarzem (jeszcze ^^), nie znam się na specjalistycznych nazwach, także jeśli jest tutaj błąd, to proszę grzecznie, oślepnijcie na tą krótką chwilę i zignorujcie to :D
Tak wiem. Krótko, nudno i w ogóle żenada. I tak, ciągle narzekam. Ale trudno nie narzekać jak się tworzy takie coś. Straciłam całe serce do tego opowiadania, więc naprawdę się cieszę, że wczoraj w nocy postawiłam ostatnią kropkę i mam go już z głowy.
Do następnego i nie wkurzajcie się na mnie, ok? Najlepiej w ogóle nie czytajcie tych moich dopisków, bo wy potem nic tylko po mnie krzyczycie :P
P.S. bawcie się dobrze w szkole, muahaha ;>
Jak mam się na Ciebie nie wkurzać? No jak do cholery? Ja Ci dam nudno, zaraz Ci takiego maila napiszę, że zobaczysz.
OdpowiedzUsuńI najlepiej będzie jak ja ten rozdział skomentuję w mailu.
I dzięki, że dzisiaj dodałaś. Jednak mnie kochasz. <333
własnie wchodzę na pocztę ;D
Usuńmam się serio bać?
i oczywiście,że Cie kocham, no przeciez ;>
Nareszcie coś co mnie trochę ogarnęło. Chociaż nie wiem czy czegoś takiego mi było trzeba. Od wczoraj nie potrafię na tyłku usiedzieć, a to mnie tak dobiło, że siedzę i nie wiem co tu napisać. Czuję się jakbym tam była, na miejscu Sophie i przeżywała to wszystko z nią.
OdpowiedzUsuńChyba potrafię się domyślić jak to się zakończy. Mam nadzieję, że jednak się mylę.
ja nic nie mówię, ale może nie spodziewajcie się po mnie zawsze samych najgorszych rzeczy, co?
Usuńeeej ja też mam serce ;D
A czego się mam spodziewać po przeczytaniu Maćka i Olimpii? :D
Usuńmoże tego,ze mam dużo opowiadań i raz na jakiś czas jedno zakończę szczęśliwie? :>
Usuńa poza tym juz to mowiłam wiele razy - pojęcie happy endu można rozumieć w wieloraki sposób :D
No dobrze. Wierzę w Twoje dobre serducho i to, że Twoja wyobraźnia nie ogranicza się do torturowania bohaterów :D
UsuńSZKOŁA HURAAAA!! nie, nigdy. spiaczka? ojej mam ochotę na Ciebie nakrzyczec :))
OdpowiedzUsuńproszę Cie bardzo ;>
UsuńJa już dawno zdążyłam Ci skomentować tą śpiaczkę u Weliego, i Cię za nią opierdolić, wiec tutaj już tego robić nie będę. XD
OdpowiedzUsuńHah, żarcik ^^
No ja po raz tysięczny się do stu gromów pytam: jak mogłaś to zrobić Andreaskowi?! Co? Czym on Ci zawinił? No tak, zapomniałam... teraz czas Stephana... fatycznie.
I powiem Ci, że ja naprawdę rozumiem, naprawdę, ale tak nie wolno i koniec! Nie mogłaś jakoś... no nie wiem, co zrobić, ale byle sobie nie szedł spać?
Wiem, wiem, już to słyszałaś, ale muszę to napisać znowu, po przeczytaniu rozdzialiku.
Tak nawiasem mówiąc, to co ty do tej dwudzestki jedynki masz, co? Przecież jest świetna jak zwykle ^^
I nie jestem wściekła na Sophie ^^ Naprawdę! Przecież praktycznie odtrąciła Stephana, nie może żyć bez Andreasa, więc nam mądrzeje dziewczyna ^^ Wraca stara ona? Nie wierzę, tyle. To jest niemożliwe, po prostu niemożliwe, ponieważ ona nie jest w stanie cofnąć się do tej skorupy, gdzie nic się dla niej nie liczyło, bo kocha Weliego ^^
Tak, logika Madzi powala, ja to wiem ^^
Co do Stephana... a niech ma wyrzuty sumienia! Dobrze mu! Ha! U mnie łóżeczko już dla niego czeka, a najlepiej trumna, więc jakby coś, to moge się zająć ^^ A Ty wiesz, że ja kocham torturować bohaterów ^^ Oj taaak <3
Tracisz serce do tego opowiadania? Gdyby tak było, to rozdziały byłyby byle jakie, a są genialne jak zawsze, więc mi nie gadaj bzdur, bo Cię znajdę,następnie potraktuję reniferem i Severinem z toporem, a książę strąci Cię do swych królewskich lochów ^^
I mam nadal skytą nadzieję, że skorzystałaś jednak z mojej wizji zakończenia. Ha! ;> No dobra, wiem, że była nieco... makabryczna, ale jednak przyznaj, że ciekawa, nie? :D
Wiesz, że kiedyś też miałam problem, jak się to łóżko nazywa? XD Tylko, że ja nie mam mamy pielęgniarki niestety, ani nawet nikogo w rodzinie... znaczy nie. Mam kardiologa, ale to inna bajka. I po prostu określiłam to mianem "łóżko na kółkach z półżywym człowiekiem". XD
Także, przyszła pani doktor:
Życzę weny na Weliego, który Ci pozostał! :D
Buziaki! :*
o jezu. Nie wiem jak ci odpowiedzieć za dużo rzeczy napisałaś :D
OdpowiedzUsuńtakże ten no ... z Twojej wizji zakończenia nie skorzystałam, wymęczyłam jakoś tą perspektywę Stephana i obylo się bez jednej kropelki krwi ;P
i nie bądź taka pewna za Sophie, że niby odtrąca Stephana.
i szykuj się na jego świnstwo, po którym już na milion milionów procent go znienawidzisz.
Kocham Cię i życzę Ci weny oraz żeby ten Twoj problem dotyczący jutra i całego roku szkolnego się jakoś rozwiazał, noo <33
Trzymaj się :*
Taki króciutki i smutny rozdzialik. Mam wrażenie, że za niedługo Sophie po tej tragedii odzyska szczęście przy boku Stephana, a potem Andi się obudzi i zmąci ich szczęście. Hmmm... Chociaż wszytko się może zdarzyć...
OdpowiedzUsuńCiekawy ten rozdział. Stephan rzeczywiście zapunktował, ale nie zazdroszczę tej trójce relacji. Trójce, bo nawet nie dopuszczam myśli, że Andi nie wróci do pełni sił.
OdpowiedzUsuńSteph - strasznie interesująca postać. Kocha się w Sophie, a ponieważ traktuje Sophie jako siostrę Welliego, to nawet nie dopuszczał myśli, że kumpel może być jego konkurentem. Wydaje mi się, że dlatego tak gwałtownie zareagował. Poza tym tak w środki trochę przyjacielowi zazdrości - wyników, sukcesów itp. Dał temu wyraz w kłótni. Ale to, że Andi jest dla niego cholernie ważny widać wyraźnie teraz - wyrzuty sumienia, choć przecież nie ma w tym wypadku jego winy, no i to, że on tam jest.
Oj, na a poza tym ciągle może się okazać, że oni są rodzeństwem. Po tym co się wydarzyło, to nawet nie wyobrażam sobie co wtedy będzie - jak ułożą się wtedy relacje między Sophie a Andiem?
Nie spodziewałam się, że Andi zapadnie w śpiączkę. Miałam nadzieję, że to nic takiego ten wypadek, a tu niestety tak się porobiło. Zaczynam się bać o Sophie, że wraca do tej swojej dawnej wersji. Liczę na to, że jednak się nie podda i mimo tego, że cierpi to będzie się starała nie izolować od reszty.
OdpowiedzUsuńMoja droga, jakie nudno? Jaka żenada? Ja tu morze łez wylałam... Ba, ocean nawet :P Bardzo fajnie im to pokomplikowałaś, jakby nie mieli wystarczająco kiepskiej sytuacji ^^ Podobał mi się ten rozdział, choć rzeczywiście krótki nieco. Nie wiem czemu, ale wkuuurza mnie Stephan! Grrrr! To nie jego wina, on jest spoko i cacy, ale no nie mogę gościa :P Biedny Andi w śpiączce, niech się tylko szybko przebudzi, nie wyłączaj go zbytnio z fabuły :) Jeśli zaś chodzi o szkołę, to ja mam jeszcze miesiąc laby, haha! Ah, studenckie życie :) Pozdrawiam i do następnego!
OdpowiedzUsuńJa Ci się zapytam Jaka żenada, jaka porażka? co? Piszesz i pisałaś zawsze cudownie, doskonale wiesz, że jestem fanką wszystkiego co napiszesz, a brakiem serca nic się nie przejmuj, ja też tak miałam ze swoim blogiem, nie było mnie miesiąc i zastanawiałam się nad usunięciem, ale teraz wszystko jest już dobrze u Ciebie też tak będzie :*
OdpowiedzUsuńA teraz odnoście opowiadania, jaka śpiączka? czy ty nie możesz chodź raz dać swoim bohaterom łatwego życia, i pisze to ta co zawsze próbuje namieszać :)
Czekam z niecierpliwością na kolejny całuski :*
Zlituuuuj się dziewczyno nad nami, śpiączka, nie wiadomo kiedy się obudzi? I co ja teraz mam robić? Czekać?
OdpowiedzUsuńTo Ci oświadczę - nie lubię czekać!! :D Obudźmy Andreasa i niech wszystko już jakoś zacznie się układać, proszę :)
ty nie lubisz czekać?
Usuńzapewniam Cię że nie lubię bardziej.
i w ogole aaaa! jest nowy u Ciebie!
jak wrócę wieczorem, to rzucę się na niego jak głodne zwierzę na kawał mięcha ;D
Jestem na dobrej drodze, aby do mojego kochanego Miecia dołączyć jeszcze w gratisie paczkę myszy ninja własnej hodowli, żeby przemówiły ci do rozumy, skoro moje argumenty nie docierają i z uporem maniaka powtarzasz pod każdym rozdziałem, że jest źle. Wcale nie jest!
OdpowiedzUsuńRozdział jest wspaniały, chociaż za tą długość mam ochotę cię udusić, ale spoko zwalczę to w sobie.
Strasznie szkoda mi Andreasa. Taka śpiączka to nie lada rzecz i jeszcze twierdzisz, że nie wiadomo kiedy się obudzi? Ja wiem kiedy to zrobi! Jak już się dostatecznie nad nami poznęcasz, to pozwolisz, aby wrócił, o!
Szkoda mi też Stephana i jakoś mi tak wstyd, że wcześniej go zjechałam i podejrzewałam o coś czego nie zrobił. A teraz się obwinia! Niepotrzebnie nooo! Pokłócili się, ale skąd on miał wiedzieć, że Andi zaraz wlezie pod samochód? Gdyby wiedział pewnie by do tego nie dopuścił. Tak strzelam.
Żal mi też Sophie, chociaż pomału już gubię się w jej uczuciach i emocjach. Jest zmienna i to strasznie. Chociaż teraz upewniła się w uczuciach do Andreasa, czy to się nie zmieni z czasem? Pożyjemy zobaczymy.
Trzymaj się kochana!
Weny :*
I jest smutno dalej...
OdpowiedzUsuńI wszyscy mają wyrzuty sumienia.
Ale będzie dobrze.
Pamiętaj obiecałaś, że zły koniec to nie tutaj.
Pamiętaj!!!
AAA, do Stephana jak tak siedzi z Sophie to można się przekonać.
To jest dobry chłopak. I wrażliwy.
Miałaś rację, że jeszcze go osłodzisz.
I nie mów, że to okropne, bo ja strasznie lubię to opowiadanie. I tyle.
NO I SKORO TAK MÓWIŁAŚ, ŻE MAŁO DO KOŃCA, TO NAJWYŻSZY CZAS ZACZĄĆ ODPLĄTYWAĆ ŻYCIE TYCH BIEDAKÓW.
Ja chcę happy end. I Andiego w pełni sił!
Trzymaj się. Buziaki :*
ja mowiłam, że zły koniec to nie tutaj?
Usuńkiedy O_O
a Stephana bardzo odsłodze w przyszłym rozdziale.
bardzo, bardzo.
Dziękuję, trzymaj się :*
No niewiem co ty jeszcze możesz z tym Stephanem wymyśleć, żebyśmy go nie lubiły.
UsuńPrzecież nie może nic zrobic Welliemu, jeśli ten ostatni leży nieprzytomny.
Wyobraźnia nie pracuje :(
A co do zakończenia to wiesz, chodziło mi o choć częściowy HappyEnd.
Bo, ja się zaczynam bać, że Ty nie zamierzasz przywrócić Andiemu całego zdrowia...
Dobra, muszę poczekać cierpliwie w masakrycznej niepewności.
Wiem, wiem...
hah ;)
Usuńjednak mogę, i bardzo się ciesze, że żadna z Was się nie domyśla o co chodzi, bo lubię Wam robić niespodzianki ;>
a poza tym milczę, bo ja i tak mam za długi język :D