piątek, 16 sierpnia 2013

Osiemnasty: Just give me a reason.

[Sophie]

Fantastycznie, że ledwo moje życie w miarę się ułożyło, to wszystko znowu szlag trafił.
Padam ciężko na łóżko i w akcie bezsilnej furii wymierzam cios pięścią Bogu ducha winnej poduszce. Wciąż jeszcze buzują we mnie resztki złości, ale emocje powoli opadają i uświadamiam sobie jak bardzo koszmarna jest cała ta sytuacja.
Przez chwilę leżę z zamkniętymi oczami i ciężkim sercem, w końcu sięgam po telefon i wybieram numer Violi.
-Miałaś rację – mówię bez powitania, ledwo dziewczyna odbiera. Zaskakuję ją, bo przez parę sekund słyszę tylko jej oddech, aż wreszcie Viola odpowiada:
-To oczywiste, że miałam. A dlaczego tym razem?
-Andreas właśnie powiedział mi, że mnie kocha.
-O kurwa – wyrywa jej się. Normalnie rozśmieszyłaby mnie tą reakcją, jednak nie tym razem. Wzdycham, przecierając czoło dłonią i czekam aż coś jeszcze powie. Viola znów potrzebuje chwili, by zareagować – Ale Sophie, przecież mówiłaś ostatnio, że twój ojciec...
-... jest ojcem Andreasa – dokańczam za nią – Tak, wiem.
Po tych słowach upływa nam dobrych parę minut, spędzonych na milczeniu, w czasie których prawie czuję, jak mózg Violi pracuje na najwyższych obrotach.
-I co z tym zrobisz?
Znowu wzdycham.
-Nie mam zielonego pojęcia, Viola.
I naprawdę nie mam. Nie mieści mi się w głowie, że Andreas naprawdę to powiedział. Że on naprawdę się we mnie zakochał.
We mnie.
Rozłączam się i po prostu leżę, kręcąc głową z niedowierzaniem. Naprawdę nie mogę tego zrozumieć. W Marburgu faceci rzadko zwracali na mnie uwagę. I może nigdy nie ułatwiałam im zadania, ale jednak, jednak nie byłam obiektem pożądania, zwłaszcza w porównaniu z Violą.
A teraz przyjeżdżam do Willingen i wzbudzam uczucia najpierw w Stephanie, a następnie w Andreasie.
Który jest moim bratem.
Do jasnej cholery. Pewnie, że nigdy go tak nie traktowałam, pewnie, że to wszystko, co się teraz dzieje w naszej rodzinie nie jest mi na rękę, ale … Ale nie potrafię ogarnąć tego umysłem. Andreasa traktuję jak przyjaciela. Nie takiego jak Stephan, ale jednak. Jest dla mnie bardzo ważny i boję się go stracić. A mam okropne wrażenie, że to, co się dzisiaj stało, zadziała tylko i wyłącznie na niekorzyść naszych wspólnych relacji.
Wzdycham ciężko, padając twarzą na poduszkę.
Myślę jeszcze chwilę o tym wszystkim, myślę o Violi i w końcu uświadamiam sobie, że oddałabym teraz wszystko, by dostać takie łatwe, bezproblemowe życie jakie ona ma.
Naprawdę wszystko.


[Andreas]

Następnego dnia boję się zejść na dół, na wspólne śniadanie, bo spodziewam się najgorszej reakcji ze strony Sophie. Kiedy jednak zasiadam do stołu, okazuje się, że dziewczyna wybrała w miarę wygodny sposób traktowania mnie.
Ponieważ jej oczy nie zaszczycają mnie ani jednym spojrzeniem, usta nie wypowiadają w moim kierunku ani jednego słowa, więc łatwo mogę zrozumieć, że postanowiła mnie zwyczajnie ignorować.
Rodzice też się nie odzywają. Szczerze mówiąc, odkąd ta cała okropna prawda o moim ojcu wyszła na jaw, w domu panuje grobowa, napięta atmosfera. W duchu cieszę się, że nie mają zielonego pojęcia o tym, co naprawdę czuję do Sophie. Nawet nie próbuję sobie wyobrażać ich reakcji.
W każdym razie idealna rodzina oficjalnie straciła status idealnej. Jest źle, tak źle, że żałuję, iż dopiero zaczyna się czerwiec i do sezonu skoków zostały prawie dwa miesiące. W tej chwili najbardziej w świecie ucieszyłbym się, gdybym mógł na parę dni wyrwać się z tego domu.
Grzebię w talerzu z jajecznicą, pogrążony w tych ponurych myślach, gdy nagle słyszę chrząknięcie, a potem chłodny głos Sophie:
-Podasz mi cukier, tato?
Unoszę głowę i widzę cukierniczkę, stojącą niemal tuż naprzeciwko mnie. Thomas siedzi wprawdzie obok mnie, ale z pewnością ma do niej dalej niż ja.
Brawo, Sophie. Nie mogłaś lepiej pokazać, że nie chcesz mnie znać.
W przypływie irytacji łapię tą głupią cukierniczkę, podnoszę się z krzesła i nachylając się przez stół, stawiam ją z impetem pod nosem Sophie. Potem siadam gwałtownie i skupiam się ponownie na swojej jajecznicy. Kwadrans później Sophie wstaje od stołu i odnosi do zlewu pusty talerz oraz pełny kubek herbaty, której nie posłodziła i przez to nie wypiła ani łyka.
Ta drobnostka wyprowadza mnie z równowagi na tyle mocno, że postanawiam coś z tym zrobić. Ona nie ma prawa tak mnie traktować! Na pewno nie zamierzam pozwalać jej, by zachowywała się, jakbym popełnił wobec niej jakąś straszliwą zbrodnię, podczas gdy ja po prostu, najzwyczajniej w świecie się w niej zakochałem.
Zabieram swój talerz i też odnoszę go do zlewu, a potem wychodzę z kuchni, by ją złapać. Jednak jedno spojrzenie przez okno mówi mi, że Sophie już wyszła z domu i teraz szybkim krokiem zmierza na przystanek autobusowy.
Marne szanse, że złapię ją, nim dotrze do celu, a na pewno nie zamierzam wykłócać się z nią w autobusie czy miłość jest niewybaczalnym przestępstwem czy nie. Idę więc do swojego pokoju, postanawiając pojechać następnym autobusem, nawet jeśli przez to spóźnię się do szkoły.
A porozmawiam z nią później. Po południu albo wieczorem. Przecież nie może mnie wiecznie unikać, prawda?


Po powrocie ze szkoły zabieram się od razu do nauki, żeby mieć już to wszystko z głowy. Prace domowe i przygotowanie do kartkówek zajmują mi dobre dwie godziny i aż oddycham z ulgą, gdy zamykam ostatni zeszyt. Wtedy też postanawiam od razu znaleźć Sophie i zmusić ją, by ze mną porozmawiała, gdy dzwoni mój telefon.
To Stephan. Nie wiedziałem się z nim od kilku dni, więc pewnie będzie się chciał teraz dowiedzieć, czy coś jest nie tak.
Moja niezawodna intuicja znowu trafia w sedno, bo piętnaście minut później mam na głowie kolejny problem, w postaci zmartwionego kumpla.
Wiem, że powinienem powiedzieć mu prawdę. Powiedzieć mu, że zakochałem się w tej samej dziewczynie co on. Ale sama myśl mnie przeraża. Boję się, jak by zareagował. Boję się, że by mnie znienawidził i to byłby koniec naszej przyjaźni.
Na niczym innym tak bardzo mi nie zależy jak na naszej przyjaźni. Nawet na Sophie, bo moje uczucia do Sophie to świeża sprawa, a Steph jest moim przyjacielem od wczesnego dzieciństwa, prawie od zawsze. Nie mogę go zawieść. Nie mogę go zranić.
Te myśli doprowadzają mnie do tylko jednego wniosku. Nie będę naskakiwał na Sophie. Nie będę jej zmuszał do traktowania mnie normalnie. Po prostu ją przeproszę i powiem, żebyśmy o tym zapomnieli. Jesteśmy rodzeństwem. Tak nas teraz wszyscy widzą: jak prawdziwe rodzeństwo. Nie chcę tego komplikować. Wiem, że będę cierpiał, bo nie jestem w stanie tak zwyczajnie się w niej odkochać, ale wiem też, że będę musiał spróbować.
Dla Stepha.
Podnoszę się z krzesła i idę do pokoju Sophie, żeby wprowadzić swoje postanowienie w życie.
Kiedy już jestem pod drzwiami, biorę głęboki oddech, po czym, zdobywszy się na odwagę, delikatnie pukam.
Cisza.
Pukam jeszcze raz i jeszcze drugi, ale wciąż bez odzewu, więc naciskam na klamkę i wchodzę do środka.
Uderza we mnie podmuch wiatru, spowodowany otwartym szeroko oknem, a klamka prawie wyślizguje mi się z ręki. Przytrzymuję mocno drzwi i rozglądam się po pokoju, ale poza lekkim bałaganem i trzepoczącą na wietrze firanką nie dostrzegam niczego ani nikogo. W każdym razie na pewno nie ma tu Sophie.
Wychodzę, starając się zamknąć drzwi jak najciszej, ale przeciąg robi swoje i ich trzask prawie wstrząsa całym domem.
Świetnie. A teraz jeszcze dostanę za to, że myszkuję w jej pokoju.
Schodzę na dół, postanawiając jeszcze tam jej poszukać, a jeśli jej nie znajdę, no to musi znaczyć, że po prostu nie ma jej w domu.
Andi Wellinger, detektyw na miarę Sherlocka.
Zaglądam do kuchni; jest tak samo opustoszała jak pokój Sophie. Rodzice w pracy, Lindsay w żłobku … naprawdę jestem w domu zupełnie sam?
Wtykam głowę do salonu i moje serce gwałtownie podskakuje.
Telewizor jest włączony, na ekranie widzę reklamę jakiegoś nowego proszku do prania, ale obraz to jedyna rzecz, jaką rejestruję; w pokoju panuje grobowa cisza. Przestaje mnie jednak dziwić fakt oglądania telewizora z wyłączonym głosem, gdy dostrzegam Sophie. Siedzi w fotelu, z nogami przerzuconymi przez jego oparcie i czyta gazetę.
Zbliżam się ku niej powoli, a w otaczającej nas ciszy każdy mój krok brzmi jak wybuch z armaty. Zatrzymuję się tuż za jej fotelem i odzywam cicho:
-Sophie?
Nie odwraca się ku mnie, ale wiem, że usłyszała mój głos, bo widzę jak drgnęła i momentalnie cała zesztywniała. Mija jednak parę sekund, w czasie których odzyskuje rezon, a wtedy zwyczajnie przewraca stronę gazety, ignorując mnie ostentacyjnie.
Wzdycham, po czym obchodzę fotel, w którym siedzi i staję przed nią. Odczekuję dobrą minutę, ale Sophie zachowuje zimną krew. Nie drga ani jeden mięsień jej twarzy; oczy ciągle ma utkwione w gazecie, którą trzyma w rękach i nie daje po sobie w żaden sposób poznać, iż jest świadoma mojej obecności.
Staram się zachować spokój. Ale oczywiście daję się wyprowadzić z równowagi już na samym początku.
Biorąc przykład z tego co sama zrobiła wczoraj, jednym, płynnym ruchem wyrywam jej gazetę z ręki i wyrzucam ją daleko do tyłu. Rozlega się cichy trzask, gdy gazeta uderza o okno i spada na podłogę.
Sophie bierze głęboki oddech, przymyka na chwilę oczy i przerzuca nogi, kładąc je na podłodze. A potem podrywa się gwałtownie, by wyjść z pokoju, na co na szczęście jestem przygotowany.
A nawiasem mówiąc, nie zachwyca jej, gdy łapię ją za nadgarstek i przyciągam do siebie.
-Proszę, po prostu mnie wysłuchaj – mówię, patrząc na nią błagalnie. Widzę, że ma wielką ochotę na mnie nawrzeszczeć i wcale jej się nie dziwię, ale jednocześnie jakaś część niej chce dać mi szansę. W końcu wzdycha.
-Dobrze. Ale puść mnie.
Natychmiast spełniam tę prośbę, a wtedy Sophie odsuwa się i odchodzi w stronę okna. Opiera się plecami o parapet, krzyżuje ramiona na piersiach i patrzy na mnie wyczekująco.
-No więc? – ponagla mnie. Zbieram się w sobie i zaczynam mówić:
-Przede wszystkim chciałem Cię przeprosić. Nie powinienem był na Ciebie krzyczeć, nie powinienem był się tak zachowywać. To nie twoja wina, że się…
Odchrząkam, lekko zmieszany, po czym kontynuuję:
-Domyślam się, jak musiałaś się poczuć, gdy ci o tym powiedziałem. Ostatecznie, nie wiemy na czym stoimy. Możesz być moją siostrą. A nawet jeśli nią nie jesteś to i tak … to znaczy … ja nie oczekuję, że odwzajemnisz moje uczucia, Sophie, ale …
No i pięknie. Chyba jednak nie wyszło tak, jak to sobie zaplanowałem.
Milknę i czekam na jakaś jej reakcję, ale ona też milczy, patrząc na mnie dziwnie, jakby widziała mnie pierwszy raz w życiu.
-Ja … wiesz co, nie rozumiem – odzywa się w końcu. Odważam się na nią spojrzeć i przeszywa mnie dreszcz, gdy widzę wyraz jej twarzy. Maluje się na niej wyraźne zagubienie. Marszczę lekko brwi, a ona dodaje: - Najpierw Stephan, teraz ty … a ja … ja naprawdę nie jestem … - bierze głęboki oddech i kończy: - Nie potrafię zrozumieć, za co można mnie pokochać.
Kiedy tylko wypowiada te słowa, na jej policzki wypływają rumieńce, rumieńce, które tylko dodają jej uroku i na ten widok serce mi przyśpiesza.
-Sophie – mówię cichym, zbolałym głosem – Mógłbym wymieniać ci te powody, choćby do jutra.
Po tych słowach zapada między nami cisza, inna niż wszystkie, jakie między nami panowały i o wiele bardziej niezręczna. Opuszczam głowę, wbijając wzrok w swoje dłonie i po prostu czekam na rozwój wydarzeń.
Mija chwila, nim słyszę jej kroki na drewnianej podłodze. A potem jest już tak blisko, że wyraźnie wyczuwam jej obecność, ciepło jej ciała, zapach jej perfum. Jej palce dotykają mojego podbródka i unoszą moją głowę do góry, ale tylko odrobinę, tak, by nasze twarze znalazły się na mniej więcej tym samym poziomie. Spogląda mi prosto w oczy. I uśmiecha się.
Mam wrażenie, że moje serce zaraz wyskoczy z piersi.
Nie spuszczam z niej wzroku ani na sekundę. Już teraz jest blisko, ale widzę wyraźnie, że przybliża się jeszcze bardziej i bardziej. Nasze wargi dzielą milimetry; zapominam o Stephie i o wszystkim, co sobie postanowiłem. Odruchowo wstrzymuję oddech i zamykam oczy, a wtedy ona odzywa się cicho:
-Przeprosiny przyjęte.
Otwieram gwałtownie oczy. Cała magia pryska, gdy Sophie śmieje się cicho. A potem po prostu odsuwa się, odwraca i wychodzi z pokoju, ciągle się śmiejąc.
Zostaję sam, wciąż znajdując się w stanie poruszenia, wciąż oczekując dotyku jej warg na swoich i nie potrafiąc przyjąć do wiadomości faktu, że nigdy go nie poczuję.
Jej śmiech nadal pobrzmiewa w moich uszach.


Dopiero co weszłam do domu, ale oczywiście pierwsza rzecz - laptop i nowy rozdział :D na drugi blog też zaraz wrzucę, a wszelkie zaległości u Was nadrobię jutro, słowo ;)
Co do samego rozdziału to nie wiem co ja zrobiłam z Andreasem i z Sophie – mam wrażenie, że są zupełnie innymi ludźmi niż na początku, ale chyba lubię ich teraz o wiele bardziej :D
Ściskam <3

25 komentarzy:

  1. Taak<3 a szerszy komentarz dostaniesz, gdy później dorwę laptopa, bo na telefonie pisze się strasznie niewygodnie :-(
    Wiedz, że jesteś genialna. <3
    Kocham Cię <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Prosze, proszę, żeby oni jednak nie byli tym rodzeństwem. Andi ją tak bardzo kocha, że aż smutno mi się robi, gdy o tym myślę. A Sophie chyba też nie jest wobec niego tak całkiem obojętna. Przyciągają się jak dwa magnesy.
    Rozdział- cudo :)
    Nie moge się doczekać na następny, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow. Myślałam, że dojdzie do pocałunku czy coś, a tu takie coś:D. Mam nadzieję, że nie zrobisz nam świństwa i oni jednak nie będą rodzeństwem, bo pasują do siebie i to bardzo. Czekam wiec na nastepny rozdział i oby ukazał się on jak najszybciej

    OdpowiedzUsuń
  4. I są uczucia Sophie. Powiem, że mnie zaskoczyłaś... Ale wszystko jest tak dopracowane, że nie można mieć nawet najmniejszego zastrzeżenia. Ubawiłam się czytając opisy jej zachowania, oscentacyjne ignorowanie, akcję z cukierniczką etc. Chociaż dalej nie do końca wiemy, dlaczego ona tak się zachowuje. Można się tylko domyślać. Wiemy, że Andi jest dla niej jak przyjaciel, ale inny niż Steph. I że nie tratowała go nigdy jak brata. Wiemy, że ją strasznie dziwi, że ktoś się w niej mógł zakochać. Reszta to domysły. Myślę, że ona sama nie do końca wie co czuje do Andiego. Nawet jeśli są/były w jej sercu jakieś uczucia takie "damsko-męskie" to trochę zostały ostudzone informacją o tym, że to jej brat. Nic dziwnego. Myślę że taka świadomość skutecznie blokuje wszelkie zapędy co do pocałunków.
    Czekam na kolejny z niecierpliwością.
    A! I bardzo mi się podobają nowa Sophie i nowy Andreas! Postulują tylko o więcej Stepha. Swoją drogą Andi mnie zaskoczył tą walką o przyjaźń, nawet za cenę swoich uczuć. Pozytywnie.

    OdpowiedzUsuń
  5. No - obiecany szerszy komentarz :D
    Pierwsze, co zrobiłam zaraz po przebudzeniu, to wzięłam do ręki telefon i patrzę, czy są powiadomienia o nowościach. No, a później na pewno pobudziłabym cały dom okrzykiem radości, sęk w tym, że już nikt oprócz mnie nie spał, ale to nie jest ważne :D
    Czytam, czytam - akacja z cukierniczką mnie powaliła. No dosłownie. Miałam ochotę przypierniczyć Sophie w łeb. Tak potraktować Weliego? No nie - to było wredne, a jeśli chciała udawać,to mogła go najzwyczajniej w świecie poprosić o cukier i powiedzieć "dziękuję". I tyle. Korona by jej z głowy spadła? -.- Na dodatek nie posłodziła tej herbaty... no... Dobra, może ja przejdę do Andusia, bo mnie szlag z nią trafi.
    Wiesz co? Wyobraziłam go sobie z taką charakterystyczną czapeczką Sherlocka, i fajką :D Dobra, mam zbyt wybujałą wyobraźnię, nie czytaj tego XD
    W każdym bądź razie, gdy wszedł do tego pokoju, a okno było otwarte, to moja wyobraźnia po raz kolejny podsunęła mi iście genialny obraz, a mianowicie: Sophie, która ucieka z domu przez okno na linie z prześcieradeł :D Nie, to też nie jest ważne, jestem głupia, wiem, ale nic na to nie poradzę ;3
    No i przejdźmy do przeprosin... Podziwiam go, naprawdę. Podziwiam i podziwiać nie przetanę, a ona... wr.. zabawiła się jego kosztem, zresztą również moim, bo ja czytam: "Nasze wargi dzielą milimetry", a tu telefon mi wypadł aż z ręki na twarde panele, więc ja zamiast modlić się, by wyświetlacz był w całości, to: "Błagam, błagam, niech się pocałują" :D
    A tu, że przeprosiny przyjęte -.- No ja rozumiem, że istnieje perspektywa, że są rodeńtwem, naprawdę rozumiem, no ale.. -.-
    Ejj.. a może ta przemoc, o ktore wpominałaś, to będzie taka psychiczna? xd
    Dobra, przepraszam za tą niezwykłą skadność tego komentarza, ale nic na to nie poradzę XD
    Oczywiście rozdział genialny - jak zawsze, kochana :D
    Kocham i pozdrawiam! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. komentarz był genialny, naprawdę nie mogę się przestać uśmiechać :D kocham Cię bardzo mocno, a takie komentarze nic tylko skłaniają do pisania :D
      btw. to ten Wellinger tak mi wlazł do głowy, że nie umiem go stamtąd wyrzucić (nie,żebym próbowała jakoś specjalnie ^^) i chyba wymyśliłam coś nowego, z jeo udziałem :D
      no dobra,mniejsza o to. Dziękuję jeszcze raz i czekam na nowości u Ciebie <3

      Usuń
    2. Ależ nie ma za co :D
      I nie "mniejsza o to", tylko ja już to Twoje powitanie tam widziałam, więc czekam na prolog, albo jedyneczkę z zapartym tchem :D Przecież wiesz, że wszystko, co wyjdzie spod Twej ręki, przeczytam, choćbym miała rzucić wszystko:D A jeszcze Weli... <3
      Z nowości u mnie, to w trakcie tworzenia się jest Wojtek, więc dziś wieczorem, albo jutro wstawię. :)

      Usuń
    3. Na marginesie - ty piszesz nowe opowiadania o Welim, a ja tak właśnie ochrzciłam kota XD

      Usuń
    4. no to czekam na Wojtka niecierpliwie :D
      co do kota, to dlaczego ja zaraz pomyślałam o czarnym Sprytulu z opowiadania o Księciu, hmm? :D

      Usuń
    5. Wiesz, że Sprytul to "postać" autentyczna? :D Mój ukochany, rozumny... niestety już świętej pamięci :c
      A ten kocurek.. biały, z kilkoma czarnymi łatkami i jedną wielką brązową XD Niemniej w domu powiedziałam, że będzie Weli i koniec XD

      Usuń
    6. awww jakie to słodkie <33
      ja na Twoim miejscu też bym się uparła. Zresztą Welli brzmi tak cudnie, że nie rozumiem jak ktoś mógłby się o to czepiać :D

      Usuń
  6. Oooooooooooooooo akcja ze śniadaniem normalnie wyjęta jak z jakiegoś filmu! :D
    Sophie i jej rozterki dlaczego dwaj mężczyźni, którzy ją kochają - kiedy ona uwierzy, że nie jest czarną owcą i naprawdę jest wspaniałą osobą?
    Ja wciąż żyję nadzieją, że Sophie i Andreas nie są rodzeństwem!
    Rozdział cudny i życzę ci weny!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Sophie potrafi grać Andiemu i na uczuciach, i na nerwach. Akcja z cukierniczką była godna przywaleniu jej nią prosto w głowę, naprawdę.
    Ja rozumiem, że ona nie może pojąć jego miłości, ale no proszę, niech przynajmniej traktuje go normalnie. Bo czasami to ją można posądzić o żywienie uczuć, które niekoniecznie są związane z relacją brat-siostra.
    Panna Sophie sobie grabi. Ja wiem, że może to nie jest łatwe, ale na Boga! Andi nie jest niczemu winien.
    A jeszcze te jego przeprosiny. Niby już postanowił sobie, że postara traktować ją jak siostrę. Ale gdy tylko poczuł, że jest blisko niego, to po prostu dał się ponieść tym głupim emocjom.
    Widzę, że oboje mają wahania nastrojów gorsze, niż kobieta w ciąży ;p
    pozostaje mi czekać na kolejny rozdział :)
    Buziaki ;***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a no i zapraszam do siebie na...
      kurczę, nie moge powiedziec na kogo :p

      Usuń
  8. Przepraszam, że ja dopiero teraz, nie ma to jak pół dnia bez internetu, potem skoki i żużel jednocześnie, nieważne. Wybacz też, że nie będę pisać z sensem, ale ledwo widzę na oczy i w dodatku jestem ciągle rozbrojona Twoim komentarzem u mnie.
    Główna moja myśl po przeczytaniu tego rozdziału: Sophie jest bez serca. Ta ostatnia scena przyćmiła wszystko. Jak ona tak mogła? Dobra, wiem, że on może być jej bratem, no ale no. Nie powinno tak być.
    Mykam stąd, zanim usnę, bo chcę sobie jeszcze Kusego przeczytać.
    Powiem Ci jeszcze tylko, że także Cię kocham. I mimo że Welluś dzisiaj nie wygrał, to i tak jest nieźle. A i nie licz na coś nowego u mnie, bo póki co zajmuję się mazaniem wszystkiego, co uda mi się nabaźgrać, więc generalnie nie mam prawie nic.
    Aa, zapomniałam. Jak Cię nie było to ja sobie przeczytałam Twojego bloga o Maćku. I choć w pierwszym odruchu miałam Cię zabić, to z perspektywy czasu doceniłam Twój geniusz i pokochałam Cię jeszcze bardziej.
    Buziak ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twoj komentarz wcale nie był, jak twierdzisz, beznadziejny. Tylko po prostu cudny, a ja chyba zaraz się popłaczę, także odpisuję szybko i idę sie uspokoić :>
      dziękuję, po prostu dziękuję za wszystko. Idź spać, a jutro wstawaj i pisz, bo ja zwyczajnie chcę czytać wszystko, co Twoje. Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jakie to wszystko jest dobre.
      A Maciek ... za Macka dziękuję. Doceniam bardzo,że chciało Ci się to wszystko czytać. Naprawdę się wzruszyłam :)
      Kocham Cię bardzo <3

      Usuń
  9. Przeczytałam rozdział już wczoraj, ale jakoś nie mogłam sklecić porządnego komentarza. Może dzisiaj mi się uda.
    Sophie to jednak ma ciężkie życie. Zakochało się w niej dwóch chłopaków - biedactwo! Nie no śmieję się oczywiście, choć to pewnie wcale zabawne dla niej nie jest. I jaka agresywna się przez swoje zmartwienia stała! W ogóle nie przypomina tej cichej, zamkniętej w sobie dziewczyny z początkowych rozdziałów. Z jednej strony to dobrze, ale momentami mnie irytuje. Weźmy na przykład tą scenę z cukierniczką przy śniadaniu. Uśmiałam się, ale Andreas nie zasłużył na takie traktowanie. Przecież nic złego w sumie nie zrobił. Bo kto ma władzę nad uczuciami? Sophie wyraźnie o tym nie myśli. Bo to co tutaj wyprawiała sprawiło, że miałam ochotę trzepnąć ją w tą pustą łepetynkę. Powinni jednak zachowywać jakieś pozory, że nic się nie wydarzyło między nimi, a tak tylko tylko zwracają na siebie uwagę rodziców. Prędzej czy później któreś z nich może się skapnąć, że coś tu nie gra.
    Dobrze, że jednak pozwoliła mu dojść do słowa, chociaż efekt tej rozmowy też nie był zbyt zadowalający. Bo może i Andreas ustalił sobie, że będzie traktował ją jak siostrę, ale i tak w końcu pozwolił dojść do głosu emocjom, a Sophie sobie z nim pogrywa! Zamiast pocałunku, na który ewidentnie się chłopak nastawił ona po prostu przyjmuje przeprosiny? No dobrze, może właśnie tak trzeba, bo w końcu nie wiedzą czy są tym rodzeństwem czy nie, ale... Grr... Już sama nie wiem co tu się dzieje jak mam być szczera :P
    Może to jakaś forma kary? Wcale bym się nie zdziwiła.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  10. to ignorowanie Wellingera... ja bym tak nie potrafiła! Biedak. Serio! Kurczę, na końcu myślałam, że się jednak pocałują i że Sophie też wyzna, że go kocha i będzie jedna wielka zakazana miłość xd a tu czar prysł, phii. No jak tak można!
    Niech te wyniki o ojcostwie szybciej przychodzą, bo pewnie Wellingera rozwala myśl, że kocha się w siostrze, a tak to... będzie mógł sobie ją kochać już w inny, mniej zakazany sposób ^^
    Czekam na nowość :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Byłam wcześniej, a komentuję dopiero teraz. Dlaczego? Bóg jeden raczy wiedzieć. Zakochany Andreas jest taki inny. Nie jest taki sam, a inny i chyba wolałam tego pierwszego. A nawet na pewno. Ten Andreas jest taki ciepły w negatywnym tego słowa znaczeniu. A Sophie mimo wszystko czasami bywa krucha, choć teraz już co raz rzadziej. I nie rozumiem jak tak nagle role się mogły odwrócić.
    Wolę Stephana, on będzie dla niej bardziej odpowiedni. Przepraszam Andi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj no to chyba faktycznie spieprzyłam,tak jak się obawiałam, skoro właśnie zraziłam kogoś do Andiego.
      Chociaż moze to lepiej, teraz siły się wyrównają :)

      Usuń
  12. Kochana, mnie do Andiego nie uda Ci się nigdy zrazić, jestem całym sercem po jego stronie! :)
    nic nie spieprzyłaś, jedynie Sophie zachowuje się co najmniej dziwnie, ale mam nadzieje ze jej minie ;D trzymam tylko kciuki żeby oni nie byli tym rodzenstwem ;0 pozdawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Wypadałoby tu w końcu napisać jakiś komentarz :) Przepraszam, ale odkąd wróciłam znad morza, nie umiem napisać nic! Nawet komentarza pod notką.
    Co do rozdziału to Sophie i Andreas faktycznie wydają się inni niż wcześniej, ale ani trochę mi to nie przeszkadza :) Te ich kłótnie mnie śmieszą, haha :) szczególnie ta niema, z udziałem cukierniczki! Uśmiałam się, chociaż dla biednego Andreasa to pewnie nie jest śmieszne. To przecież nie jego wina, że ulokował swoje uczucia w takiej, a nie innej osobie, prawda? Sophie stała się taka twarda, zupełnie nie przypomina tej dziewczyny z początkowych rozdziałów. Aż się wierzyć nie chce, że to ta sama dziewczyna :) Nie podoba mi się sposób w jaki traktuje Andiego, ale z jednej strony ją podziwiam. Ja nie umiałabym się tak na niego gniewać. Wystarczyłoby jedno spojrzenie tych jego błękitnych oczu, a już wszystko bym mu wybaczyła, haha :)
    A teraz biorę się za te moje wypociny, chociaż nie wiem czy to dobry pomysł, żeby pisać cokolwiek o tak późnej porze :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie wiem, czy powinnam nadal wierzyć w to, że nie są rodzeństwem, czy już porzucić tę nadzieję. Liczę, że to wszystko zacznie się wyjaśniać, bo przecież ileż można żyć w takiej niepewności i niewiedzy? Ja bym oszalała.
    Dobrze, że przeprosiny chociaż przyjęła! :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Fakt, że Sophie i Andi się zmienili, ale moim zdaniem to nic złego. Każdy człowiek zmienia się pod wpływem wydarzeń, itp.
    Dobrze, że Sophie przyjęła przeprosiny, bo to taka głupia sytuacja wyszła, gdy nagle zaczęła go unikać. Tak przynajmniej będzie normalnie ;)
    Czekam na kolejny ;)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  16. Ojej, ojej, ojej.
    Nie było mnie chwilkę (no dobra, nie było mnie na bloggerze kawał czasu) a tu takie zmiany!
    Sophie! Taka spokojna, cicha na początku... a co ja tu widzę? Humory, ignorowanie osób... Fiu, fiu :) Myślę, że ta przemiana to zdecydowanie na plus, coś się dzieje :)
    Andi, biedak, pozostał w niespełnieniu. Ta akcja z cukierniczką była wisienką na torcie w rozdziale, uśmiałam się przednio :) Sophie lekko przesadza, to nie wina Andreasa, że jego uczucia są takie, a nie inne.
    Jestem okropnie ciekawa dalszego ciągu :) Wspaniale prowadzisz tą akcję, wątek z rodzeństwem prawie jak z jakiegoś filmu, ale mam nadzieję, że jednak się nie sprawdzi :) Pozdrawiam i czekam na więceeeej :P

    OdpowiedzUsuń