czwartek, 4 lipca 2013

Jedenasty: A little hope is helping, too much hope can destroy.

[Sophie]

Budzą mnie promienie słońca, kłujące w oczy.
Rozwieram powieki tylko na krótką chwilę, wydaję z siebie cichy jęk niezadowolenia, po czym przewracam się na drugi bok, plecami do padającego światła.
Wtulam twarz w poduszkę, gotowa natychmiast zasnąć, kiedy do moich nozdrzy dociera znajomy zapach. Walczę przez parę sekund z powiekami, aż w końcu otwieram oczy, unoszę lekko głowę i rozglądam się dokoła.
Nie jestem w swoim pokoju.
Tylko w pokoju Andreasa.
A kiedy po chwili łączę logicznie ten fakt z powodem swojej pobudki dociera do mnie, że wiosna jest w rozkwicie, że wiosną nie ma skoków, a kiedy nie ma skoków to Andreas siedzi w domu.
No nie zawsze siedzi.
Czasem też leży.
Tak jak teraz.
Siadam gwałtownie i niemal wstrzymuję oddech, gdy dostrzegam go obok siebie. Leży na brzuchu, z głową odwróconą w drugą stronę, więc nie widzę jego twarzy, ale miarowy oddech docierający do moich uszu mówi mi, że chłopak jest pogrążony w głębokim śnie.
Zrzucam z siebie kołdrę i powoli, bardzo powoli i cichutko wstaję z łóżka, po czym podążam do drzwi. Naciskam na klamkę i wyślizguję się bezszelestnie na korytarz. Przechodzę parę kroków i opieram się o ścianę. Dopiero teraz zaczynam znów normalnie oddychać.
Próbuję jeszcze uspokoić zbyt szybko bijące serce, gdy słyszę:
-Sophie?
Odwracam się gwałtownie i widzę ojca, stojącego na szczycie schodów. Patrzy na mnie przyjaźnie, jak to on, ale w jego spojrzeniu widzę też lekką dezorientację. Nic dziwnego. Jest pewnie wcześnie rano, a ja stoję na korytarzu i to nie w pobliżu swojego pokoju, opierając się o ścianę.
-Cześć, tato – mówię, chociaż drugie słowo ledwo przechodzi mi przez gardło. Wyzbyłam się już prawie wszystkich toksycznych uczuć, ale tego jednego nie umiem. Nie umiem mu wybaczyć. Zbyt bardzo zranił i zawiódł mnie i mamę.
Przede wszystkim mamę.
-Wszystko w porządku? – pyta, postępując krok w moją stronę i uśmiechając się niepewnie – Dopiero wpół do siódmej, dlaczego już nie śpisz?
Wzruszam ramieniem. Nie jestem i nigdy nie byłam najlepsza w kłamaniu, ale o dziwo udaje mi się rzucić całkiem przekonująco:
-Byłam w łazience.
Ojciec kiwa głową i nic już nie mówi, więc wysilam się na krótki uśmiech, po czym podążam szybko w stronę swojego pokoju. Tam ścielę łóżko, które wczorajszej nocy zostawiłam w chaosie i próbuję jakoś się z nim pogodzić.
Bo bez względu na to co mówi Andreas, nie powinnam przesadzać.
Przecież też jestem człowiekiem. Dziwnym, zamkniętym w sobie i osamotnionym, ale człowiekiem. W dodatku dziewczyną, dziewczyną, która potrzebuje kogoś, kto by się nią zaopiekował. A kiedy ktoś się tobą opiekuje to bardzo łatwo od wdzięczności i zaufania przejść do nieco bardziej destrukcyjnych uczuć.
Nie chcę miłości. Nie teraz. Jeszcze nie teraz.
Właśnie dlatego nakazuję sobie ostrożność.
Uważaj, Sophie. Uważaj.


Zgodnie z postanowieniem, uważam. Zachowuję ostrożność, ale jednocześnie nie przestaję ciągle posuwać się do przodu i bardzo rzadko się cofam. Już nie budzę się w nocy zlana potem. Nie zamykam się też w swoim pokoju. Często spędzam czas ze Stephanem, z Andreasem, nawet z Karen i ojcem. Mam wrażenie, że Lindsay mnie polubiła, a i ja zaczynam przekonywać się do niej, chociaż nigdy nie przepadałam za dziećmi. Wszystko staje się łatwiejsze. Moje życie powoli nabiera kolorów, mój świat budzi się z zimowego snu, tak jak wokół rozkwita wiosna. Odżywa we mnie nadzieja i szczęście. Wracam do siebie. Ja, stara Sophie. I bardzo mnie to cieszy.
Zresztą, nie tylko mnie. Widzę, że zarówno Stephan, jak i Andreas z radością witają tą starą Sophie, której nie znali, ale którą przyjmują z pełną akceptacją. Jest to dla mnie niezmiernie ważne, bo oni obaj stali się ludźmi, na których bardzo mi zależy.
Nie mogłabym porównać relacji łączącej mnie ze Stephanem do tej, która łączy mnie i Andreasa. Stephan był pierwszą osobą, którą poznałam w Willingen, która w pewnym sensie wprowadziła mnie do nowego świata. Stephan dał mi promyczek nadziei, okazał mi zrozumienie. Pomógł mi, chociaż nie powiedziałam mu w czym tkwi problem. Uszczęśliwił mnie, chociaż nie wiedział, co jest powodem mojego nieszczęścia. Zrozumiał mnie, chociaż nigdy mu niczego nie ułatwiałam. Był. Przede wszystkim zawsze był przy mnie.
Spędzamy więc razem czas, wciąż na skoczni, choć od czasu do czasu daję się namówić na spacer. Na jednym z takich spacerów złapał mnie za rękę. Tak jak zrobił to dwa miesiące temu. Tym razem nie wyrwałam się i wiem, że ten pozornie prosty gest, niecofnięcie ręki, znaczył dla niego bardzo dużo.
Ale jest też Andreas. Ten, który od pierwszej chwili pokazał mi, że mogę na niego zawsze liczyć. Ten, który ciągle proponował mi swój rękaw, ten który zabrał mnie do Marburga, ten który od początku chciał być tym, który się mną zaopiekuje.
Nie wiem czy jeszcze kogoś takiego potrzebuję. Ale wiem, że gdybym potrzebowała, to on zawsze będzie obok, gotowy mi pomóc.
No i on jest moim bratem. Przybranym, ale jednak. Próbuję spojrzeć na niego pod tym kątem, lecz to przychodzi mi z trudem. Bo Andreas … po prostu jest. Jest i koniec. Jego nie dotyczą żadne ramy i szufladki. Gdybym więc miała odpowiedzieć na pytanie kim jest dla mnie, to powiedziałabym chyba: nieodłączną częścią mojego życia. Częścią bardzo dla mnie ważną, której potrzebuję i o którą zamierzam dbać.
Bo wiem, że tego nie pożałuję.


[Stephan]

Przychodzę pod dom Andiego, zgodnie z umową, o siedemnastej. Sophie nie każe mi długo czekać, wychodzi prawie od razu, wita mnie uśmiechem i tak zaczyna się nasz spacer. Cieszę się, że wreszcie chce spędzać ze mną czas poza skocznią. Jakimś postępem to na pewno jest.
Przyglądam jej się i nie mogę wprost wyjść z zachwytu. Za każdym razem, gdy na nią patrzę moje serce wariuje i tylko częściowo udaje mi się je uspokoić. Staram się nie gapić na nią cielęcym wzrokiem, ale chyba średnio mi to wychodzi i ciągle zastanawiam się jak to jest, że ona tego nie dostrzega. Przecież nawet ślepy by zauważył, że jestem w niej na zabój zakochany. Jak może tego nie widzieć?
Chyba, że nie chce widzieć.
Wyciągam rękę i łapię ją za dłoń. Nie protestuje, pozwala mi spleść swoje palce z jej, a ja uświadamiam sobie, że to chyba jak na razie mój największy sukces. Chciałbym czegoś więcej, czegoś dużo więcej niż to trzymanie się za ręce, ale dociera do mnie, że, niestety, Andi miał rację. Nie mogę zbyt szybko działać. Nie mogę jej odstraszyć.
Chociaż … czy to faktycznie jeszcze stanowi problem? Od jakiegoś czasu Sophie jest jakby zupełnie inną osobą. Teraz też normalnie ze mną rozmawia, śmieje się i wydaje się szczęśliwa. Naprawdę, mam wrażenie, że cały ten smutek i strach przed ludźmi odpłynęły w dal. Jest dalej sobą, ale znacznie szczęśliwszą i bardziej otwartą wersją siebie. Wersją, którą również kocham.
W pewnej chwili zdobywam się na odwagę i zagajam:
-Myślisz, że można się w kimś zakochać od pierwszej chwili, w której się go spotyka?
Wydaje się zaskoczona tym pytaniem, ale wzrusza ramieniem i odpowiada:
-Może. Mnie się to nigdy nie przytrafiło, ale chyba takie rzeczy się zdarzają.
Oczywiście, że się zdarzają. Mnie się zdarzyła. Chodzi o ciebie, Sophie.
Chciałbym jej to wszystko powiedzieć, ale wiem, że nie mogę. Powoli, Steph. Tylko powoli.
-Czemu pytasz? – interesuje się Sophie, posyłając mi uważne spojrzenie. Teraz to ja wzruszam ramieniem.
-Bez powodu.
Przez chwilę milczymy. Zbieram myśli, starając się jakoś naprowadzić temat na właściwe tory. Nie wiem jeszcze co chcę zrobić. Zasugerować jej delikatnie, że coś do niej czuję? Dowiedzieć się, czy mam u niej jakiekolwiek szanse? A może na razie w ogóle o tym nie wspominać?
Jednak zanim udaje mi się jakoś zacząć rozmowę, to Sophie odzywa się pierwsza:
-Właściwie, dlaczego nie masz dziewczyny, Steph?
Nie wierzę, że o to zapytała. Teraz, kiedy spacerujemy razem, trzymając się za ręce, a ja nawet już nie próbuję ukryć swojego zachwytu, gdy tylko na nią patrzę.
Sophie, co jest z tobą? Przecież nie jesteś ślepa ani głupia. Musisz to widzieć.
Musisz wiedzieć, ile dla mnie znaczysz.
Ogarnia mnie lekka konsternacja i jakaś rozpaczliwa potrzeba pokazania jej wreszcie prawdy. Może i będę tego żałował. Ale dłużej nie wytrzymam.
Zatrzymuję się powoli i zwracam w jej stronę. Sophie patrzy na mnie zaskoczona, gdy unoszę nasze złączone dłonie i spoglądam jej prosto w oczy.
-Naprawdę nie wiesz, dlaczego? – pytam cicho. W jej błękitnych tęczówkach błyska lekki strach. Przełyka ślinę i kiwa powoli głową.
-Chyba wiem – odpowiada równie cicho, po czym wzdycha – Steph…
-Wiem, przecież, wiem – też wzdycham, puszczając jej rękę i odsuwając się – Nie powinienem … ale …
-Bardzo cię lubię – mówi łagodnie, a kiedy na nią spoglądam, widzę, że się uśmiecha. Już nie widzę w jej oczach strachu, tylko delikatny żal i zachętę, jednocześnie – Naprawdę. Tylko … nie jestem jeszcze gotowa na żadne związki, okej? Nie mówię nie, ale … potrzebuję czasu.
Czas. Tak samo mówił Andreas. Jednak teraz nie jestem w stanie o tym myśleć. Ogarnia mnie trudna do opisania euforia. Bo właśnie dała mi nadzieję. Bo właśnie przyznała, że nie jestem jej obojętny i w niedalekiej przyszłości może spełnić moje marzenie.
-Będę czekał – przyrzekam, uśmiechając się. Ona też się uśmiecha, po czym przysuwa się ku mnie i całuje mnie w policzek. Moje serce wariuje.
A kiedy potem Sophie chwyta mnie za rękę, by kontynuować nasz spacer, czuję się jak najszczęśliwszy człowiek na świecie.


[Sophie]

Wracam ze spaceru ze Stephanem w dobrym nastroju. Uśmiecham się do samej siebie i wręcz nie mogę doczekać się momentu, w którym ujrzę swoją rodzinę. Tak, naprawdę zaczęłam ich tak traktować. Wreszcie jestem elementem pasującym do układanki, a nie puzzlem, który przypadkiem trafił do innego pudełka.
Zdejmuję bluzę i odwieszam ją, a potem zmierzam w stronę schodów. Już kładę stopę na pierwszym stopniu, gdy dociera do mnie przytłumiony głos Karen:
-Musimy mu powiedzieć.
Głos dochodzi zza zamkniętych dni salonu, znajdującego się niemal tuż za ścianą. Zaintrygowana podchodzę bliżej, a wtedy słyszę ciche westchnienie i odpowiedź swojego ojca:
-Przecież już o tym rozmawialiśmy, prawda? Powiemy mu, jak skończy 18 lat.
-Tak miało być, ale pojawiła się Sophie. A jej też to przecież dotyczy, Thomas. Zarówno ona, jak i Andi mają prawo znać prawdę.
Drgam na dźwięk swojego imienia, a mój ojciec odpowiada:
-Prawdę, której sami nie jesteśmy do końca pewni.
-Możemy się upewnić… - nalega jeszcze Karen, jednak mój ojciec jest nieugięty.
-Nie. Słuchaj, nie mam siły o tym teraz rozmawiać, dobrze? Po prostu zaczekajmy do urodzin Andiego. To przecież za cztery miesiące.
Karen wzdycha, ale już nie protestuje. Słyszę za to jej kroki na drewnianej podłodze, więc szybko wbiegam na schody i uciekam do swojego pokoju.
Tam zamykam za sobą drzwi i opieram się o nie. Dobry humor gwałtownie znika, zamiast tego pojawia się niepokój, ale też ciekawość. Nie wiem o co chodzi. Ale wiem, że dotyczy również mnie, a to sprawia, że nie mogę się powstrzymać.
Muszę się dowiedzieć.
Muszę poznać prawdę.


Uch. Nie jestem zadowolona. Zaczynanie nowego opowiadania nie było chyba dobrym pomysłem, bo teraz w ogóle nie umiem skupić się na tym. No ale fabułę mam obmyśloną, więc myślę, że jakoś to doprowadzę do końca. Końca nie widać, bo uwierzcie mi, wydarzeń i rozdziałów będzie jeszcze aż do porzygu :D

Trzymajcie się ;)

P.S. Na drugim blogu również nowy rozdział, zapraszam chętnych :)

18 komentarzy:

  1. czemu mi coś mówi, że oni mogą być prawdziwym rodzeństwem? Ej, ale weź mi tego nie rób, dobra? Nie będę sie rozpisywać, bo brak mi czasu. Rozdział jak zawsze wciagający, czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaa! Ja też muszę poznać prawdę! Co Ty tam wykombinowałaś? Mogę tylko snuć domysły... Ale znając Ciebie to prawda i tak przerośnie moje najśmielsze oczekiwania. Czekam na następny rozdział z jeszcze większą niecierpliwością niż zwykle ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mam nadzieję, że nikt z was się nie domyśli, bo to właśnie ma być niespodzianka, ale do ujawnienia prawdy jeszcze daleka droga :D
      dziękuję za ciepłe słowa :)

      Usuń
  3. A ja się chyba domyślam, chyba tak, chyba mi się tak zdaje, że to jest to, co ja myślę :D
    Brzmi tajemniczo, spoko, odpowiem Ci, jak zamieścisz kolejny rozdział z wyjaśnieniem, bo wiem, że Sophie nie odpuści! :D
    Rozdział piękny, uwielbiam u ciebie opisy moja droga! <3
    Cudo bo co innego mogę powiedzieć? :D
    Pozdrawiam i weny, nie porzucaj tego opowiadania, ja sama mam opcję na nowe opo, ale trzymam go w kącie zapisanego, czasami dopisują dalsze rozdziały, ale nie spieszę się, bo wolałabym skończyć obecne ;)
    Pozdrawiam ciepło! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj nie porzucę, to na pewno :D mam nadzieję, że ty nie wyczaiłaś o co chodzi ;) no w każdym razie wszystko okaże się dopiero za dobre kilka rozdziałów, więc jeszcze sobie poczekacie :D
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  4. Hohoho, to się porobiło! Szczerze, to myślałam, że Sophie inaczej zareaguje na to, co chciał jej lekko uświadomić Stephan. Że się przestraszy, ucieknie lub... coś tam innego, ale nie to, ze ona da mu tą nadzieję. Lubię tego Stephana Ci powiem! :D Zwłaszcza tego zakochanego, tego wierzącego w to, ze Sophie da mu szansę :)
    Mam domysł co to może być za tajemnica, ale mam nadzieję (och, znowu ta nadzieja! ;]),że to nie to co myślę!
    I ciesze się, że będę rzygać rozdziałami, bo takimi to nawet mogę z przyjemnością! :D
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaczęcie nowego opowiadania było świetnym pomysłem i koniec gadania. Ze mną nie warto się kłócić.
    I nawet nie wiesz jak ja się cieszę, że do końca daleko. Jak głupia się cieszę, delikatnie mówiąc. ;D
    Szczególnie po tym rozdziale, kiedy w mojej głowie zapanował chaos. Nic z tego nie rozumiem i nawet nie próbuję się domyślać. Bo to, co mi się usiłuje dobić do mojej świadomości jest zbyt straszne, żeby było prawdziwe. Więc nie myślę.
    Pozdrawiam, czekam na kolejny tu, lecę do Bartka i zapraszam na Jakę, jeśli chcesz. ;**

    OdpowiedzUsuń
  6. Po tym rozdziale to naprawdę jestem dumna z Sophie. Wcześniej też byłam, ale teraz to tak już na serio. Jestem z niej dumna, bo wreszcie daje się poznać z drugiej strony. Nie uciekła przed Stephanem, chociaż tego się spodziewałam. Cieszy mnie to, że po prostu powiedziała, że nie jest gotowa na związek. Tym sposobem go nie zraniła. Ciekawi mnie to, co rodzice ukrywają przed Andim i Sophie. No, ale poczekam spokojnie, aż się wyjaśni.
    Życzę ci weny, bo skoro piszesz dwa opowiadania na raz to jej potrzeba bardzo dużo.;*
    Jeśli chodzi o nowości u mnie, to właśnie siedzę nad wierszami. No i może jutro pojawię się na blogu z wierszami. Na blogu z opowiadaniem niestety tydzień temu się nie pojawiłam. Chciałabym wrócić, ale nie mogę napisać rozdziału. Mam pomysł, ale weny brak ;/ Postaram się jednak je skończyć. :)
    Pozdrawiam, Żyletka :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Oooooo, bardzo podoba mi się ta przemiana Sophie, a właściwie to powrót do starej Sophie! :) Mam nadzieję, że zbyt szybko się to nie zmieni, bo wolę klimat obecny, niż stan kiedy cały czas była wycofana i zamknięta.
    Ja już nawet nie zgaduję o co chodzi, bo pewnie i tak źle myślę :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak ja uwielbiam Sophie, ja ją zawsze uwielbiałam, ale teraz to zaczynam jakoś jeszcze bardziej :) Jestem ciekawa co ty też wymyślisz w kolejnych rozdziałach, ale coś czuję, że będzie się działo i bardzo dobrze :)
    tym czasem zapraszam do siebie na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  9. kibicuję Stephanowi i Sophie i bardzo się cieszę, że dziewczyna go nie odtrąciła :) ale z drugiej strony Andi.. oni też coś do siebie czują..
    Ta tajemnica, którą skrywa rodzina Sophie wydaje się być czymś, co zmieni ich zycie.
    Bardzo się cieszę, że rozdziałów będzie jeszcze do porzygu :D
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Tajemnica! To lubię. Tylko boję się, że... no będzie to sprzeczne z tym że szipuję Sophie i Andiego razem. ;D No bo skoro są TYLKO przybranym rodzeństwem to co im szkodzi? Ale może faktycznie nie są. :o
    Powoli przekonuję się do Stephana (chyba faktycznie nie ma jakiś niecnych zamiarów), i mam dziwne przeczucie, że jego nadzieja nie potrwa długo.
    A może okaże się że wymyślisz coś zupełnie innego :D Jestem bardzo ciekawa i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Trzymaj się :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja nie chcę, żeby oni byli rodzeństwem. Nie zgadzam się, to musi chodzić o coś innego. Chociaż po tej rozmowie właściwie tylko to przychodzi mi do głowy. No ale pozostaje mi liczyć na to, że coś wymyślisz i nas zaskoczysz jakimś innym rozwiązaniem. Chociaż z drugiej strony to sobie tak myślę, że to by dawało wolną rękę w kwestii Sophie-Stephan, a przyznam się, że nawet podoba mi się taki pomysł. Taki zakochany Stephan jest po prostu niesamowity i chyba chciałabym, żeby miał jakiekolwiek szanse u Sophie, a wydaje mi się, że w rywalizacji z Wellim raczej mieć ich nie może. Chociaż kto wie, w sumie Sophie tak bardzo pozytywnie zareagowała na jego wyznanie. Bałam się, że po jego słowach dziewczyna zacznie go unikać, albo powie coś niemiłego, a tymczasem ona dała mu nadzieję i sygnał, że może kiedyś jednak coś z tego będzie.
    Przede wszystkim udało im się jednak nie zepsuć tego, co ich łączy, a to chyba najważniejsze. Przynajmniej dla niej.
    W ogóle to jestem pod ogromnym wrażeniem postępów, jakie zrobiła dziewczyna. Ten wyjazd z Andim do Marburga był chyba takim przełamaniem się, chyba zrozumiała, że ktoś może jej pomóc, zaopiekować się nią. Widać też, że coraz lepiej czuje się z nową rodziną, to jak nazwała swojego ojca 'tatą' było po prostu niezwykłe i takie pełne nadziei, że być może w końcu znalazła swoje miejsce na ziemi. Jak ta przenośnia z puzzlami, która po prostu mnie urzekła.
    Wrócę jeszcze do wcześniejszego rozdziału i tej sceny ze spaniem, która była uroczo dwuznaczna, a zarazem taka zwyczajna. Zapewne każdy normalny facet zrozumiałby taką propozycję w dość dziwny sposób i nawet gdyby nie próbował tego jakoś wykorzystać - nie, tego bym się raczej po mało kim spodziewała - to zapewne poleciałoby wiele kąśliwych uwag i zaczepek. Jednak wiadomo jaka jest Sophie i Andi też doskonale to wie, przez co ta jej prośba zabrzmiała tak zupełnie naturalnie, bez podtekstów, a przynajmniej on to tak odebrał, bo myślę, że czytelniczki - w tym także i ja - chętnie widziałyby w tym coś więcej.
    W ogóle ciekawy trójkąt uczuciowy nam tu wytworzyłaś. Stephan wyraźnie zakochany w Sophie, który już nawet się z tym nie ukrywa. Sophie, która daje nadzieje Stephanowi, ale wyraźnie boi się miłości - co widać na początku tego rozdziału - jednak obawia się jej w związku z Wellim. Ich wspólna noc, nawet tak niewinna, budzi w niej obawy i zmusza do myślenia o uczuciach. Natomiast kiedy Stephan wyznanie jej co czuje, to ona przyjmuje to bardzo spokojnie, mówi tylko, że nie jest gotowa, ale może kiedyś. Tylko że ja się obawiam, że to nie jest tak, że ewentualnie uczucia do Stephana by jej nie przerażały, a do Andiego tak. Sądzę, że tych do Stephana się nie boi, bo nie jest sobie w stanie ich wyobrazić, nie wierzy w nie. Natomiast te do Welliego są jak najbardziej realne i możliwe i to ją przeraża. No i mamy jeszcze samego Welliego, który jak na razie w ogóle nie myśli o miłości. Jest mu to zupełnie obojętne i chyba nawet życzyłby szczęścia koledze w związku z Sophie.
    Cudownie to pogmatwałaś. Podoba mi się bardzo, a teraz jeszcze dochodzi kwestia tej tajemnicy, która zapewne poplącze to wszystko jeszcze bardziej. Wprost nie mogę się doczekać, jak to rozegrasz.
    Przepraszam, że tak długo mnie tu nie było i bardzo żałuję, że nie mogłam na bieżąco komentować tego, jak zmienia się Sophie. Jak powolutku otwiera na ludzi i pozwala sobie pomóc, bo było to wprost niezwykłe i cieszę się z tej przemiany i tego, że nie stało się to jakoś nagle i niespodziewanie, ale właśnie, że robiła to kroczek po kroczku.
    Czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja się bardzo cieszę, że wróciłaś, bo Twoje komentarze są zawsze cudowne i naprawdę dają pozytywnego kopa do dalszego pisania :D i w ogóle dzięki temu, że są takie długie i szczegółowe, a Ty rozważasz różne rzeczy to także dajesz mi nowe widzenie na to, co właściwie sama tworzę - ja nie dostrzegłam niektórych rzeczy, a przecież Twoje wnioski są jak najbardziej słuszne. także po chwilowej niemocy, wracam dziś do pisania i mam nadzieję, że kolejny rozdział i nie tylko ten sprosta Twoim oczekiwaniom :)
      Jeszcze raz bardzo dziękuję :) Trzymaj się :*

      Usuń
  12. Jest, wreszcie tu do ciebie dotarłam :) Kurczę, trochę mnie nie było i znowuu mam wszędzie zaległości, o własnych blogach nawet nie wspominając. Stanowczo za często dopada mnie brak weny i ochoty na wszystko. Lato zbyt dobrze na mnie nie wpływa, ale ciul!
    Rozdział bardzo mi się podobał, ale to już u ciebie norma, więc chyba przestanę się powtarzać.
    No to Sophie miała przyjemną pobudkę, choć i strachu trochę się najadła przy tym. Mało brakowało, a zostałaby przyłapana na tym, że spędziła noc poza swoim pokojem. No, ale tym razem się udało. W ogóle dziewczyna zmieniła się nie do poznania. Oczywiście na plus. Stała się bardziej otwarta, może nawet śmielsza w kontaktach z innymi ludźmi? W końcu do nich wyszła, nie ucieka onieśmielona przy każdej próbie rozmowy.
    Stephan całkiem dał się jej omotać ;) I choć ona jeszcze nie odwzajemnia tego samego, wciąż potrzebuje czasu, to ja im kibicuję. Byliby naprawdę fajną parą.
    Ale tak końcówka... To było niepokojące. Rodzice ukrywają coś przed Andreasem... tylko co? Moja pierwsza myśl była taka, że okaże się, że on wcale nie jest ich synem tylko został adoptowany, ale nie wiem. Twoje pomysły są czasami bardzo zaskakujące, więc wolę nawet nie strzelać co by się nie zbłaźnić. Chyba po prostu muszę poczekać do urodzin chłopaka, aby rozwiać wszelkie wątpliwości :D
    Pozdrawiam serdecznie :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Hej :)
    Już od dawna czytam twojego bloga (właściwie od począku), ale dopiero teraz piszę pierwszy komentarz. Bardzo mi się podoba jak piszesz. Ten rozdział jest po prostu cudny! Strasznie mnie zaciekawiła ta tajemnica rodziców. Ciekawe o co chodzi... No cóż, trzeba siedzieć, czekać i prowadzić domysły...
    Pozdrawiam i życzę weny do obydwóch blogów1

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ciesze się, że skrobnęłaś komentarz, bo to zawsze dodatkowa motywacja :D dziękuję za wszystko :)
      Trzymaj się :*

      Usuń
  14. Witaj;)
    Oto i kolejny rozdział. Sporo się wydarzyło... Jak zwykle nie wiem, jak wyrazić swoje myśli, więc może po kolei.
    Sophie... Właściwie zastanawia mnie, co ona czuje. Powoli wraca do normy, ale nadal wydaje mi się taką małą, niewinną dziewczynką. Przynajmniej więcej się śmieje... Jej uczucia do Andreasa są bliżej nieokreślone i w sumie mnie o zastanawia. pozostaje czekać na rozwój wydarzeń.
    Tak sobie myślałam, że Stephan w końcu nie wytrzyma. Facet wpadł na amen. Te cielęce oczy... Ale chyba reakcją Sophie zaskoczyłaś mnie najbardziej... Dała mu nadzieję, oby tylko to bardziej mu potem serca nie złamało.
    Końcówka zastanawiająca. O co chodzi? Czyżby Sophie i Andreas byli więzami krwi mocniej związani, niż się zdaje? Lecę czytać, bo ciekawa jestem;) Pozdrawiam [taniec-ze-smiercia]

    OdpowiedzUsuń