czwartek, 27 czerwca 2013

Dziesiąty: Love is a losing game.

[Stephan]

Brakuje mi jej.
Siedzę sam na skoczni i wiem, że nie ma ani cienia szansy, by ją tu dziś zobaczyć. Przecież wyjechała do Marburga.
Razem z Andim.
Przyznam szczerze byłem zaskoczony, kiedy się o tym dowiedziałem. Zaskoczony, że Andreas coś takiego wymyślił, że jego rodzice się zgodzili, ale najbardziej, że zgodziła się ona.
Myślałem, że trzyma Andiego z dala od siebie.
Może się pomyliłem.
Zaciskam dłonie w pięści, czuję, że mój oddech przyśpieszył. Nie potrafię zrozumieć samego siebie, swoich uczuć, tego wszystkiego, co się ze mną dzieje od stycznia, od pierwszej chwili, w której spotkałem tą dziewczynę. Często o niej myślę. Za często. Za często pozwalam, by jej obraz pojawił się przed moimi oczami, za często tracę poczucie rzeczywistości, pozwalając swoim myślom krążyć wokół jej drobnej osoby, za często przychodzi do mnie w snach. Nigdy żadna dziewczyna mi się nie śniła. Nigdy.
Zależy mi na niej, jestem tego pewny. Ale jak bardzo? Jak daleko pozwoliłem zajść swoim uczuciom, jak bardzo uzależniłem się od obecności Sophie? Na ile jej potrzebuję? Są to pytania, na które nie znam odpowiedzi, ale wiem dobrze, że to wszystko zmierza w bardzo złym kierunku.
Bo przecież do tej pory zawsze udawało mi się tego unikać. Dziewczyny i związki były dla mnie lekkim tematem, nie zawracałem sobie głowy takimi rzeczami. Jak to więc możliwe, że teraz aż tak bardzo się zaangażowałem? Że straciłem kontrolę nad swoimi uczuciami, nad samym sobą? Jak to możliwe, że oczarowała mnie dziewczyna, którą ledwo znam, którą widuję codziennie, a prawie z nią nie rozmawiam, która patrzy na mnie strachliwie, gdy proponuję jej głupie wyjście do kawiarni?
Nie wiem. Nie wiem, co mnie ku niej przyciągnęło, co mnie w niej urzekło i dlaczego spośród wszystkich dziewczyn na świecie to właśnie dla niej po raz pierwszy zabiło moje serce.
Ale wiem, że jestem w niej zakochany.
I to co najmniej beznadziejnie.


[Andreas]

Stephan jest jakiś dziwny.
Zaczynam to dostrzegać w miarę upływu czasu, zwłaszcza teraz, gdy poza sezonem udaje mi się wreszcie znaleźć dla niego więcej czasu. W końcu jest moim najlepszym przyjacielem. Traktuję go jak brata, którego nie mam. Na nikim innym - spoza rodziny, oczywiście - nie zależy mi tak bardzo jak na nim.
Potrafię więc jednym spojrzeniem określić co się dzieje w jego głowie. A teraz dostrzegam, że nie dzieje się tam nic dobrego. Jest jakiś zamyślony, rozkojarzony. Jakby miał jakiś problem, z którym nie umie sobie sam poradzić.
A ja … no cóż.
Nie mogę się powstrzymać, żeby czegoś nie zrobić. Nie mogę stać i patrzeć, jak coś go gryzie. Jak zwykle więc biorę sprawy w swoje ręce i zagaduję go przy najbliższej okazji:
-Masz jakiś problem, Steph?
Ta okazja nadarza się, gdy siedzimy w jego pokoju i gramy w Fifę. Stephan odrywa wzrok od ekranu telewizora i spogląda na mnie pytająco.
-Ale, że teraz? Bo jeśli o to ci chodzi, to owszem, mam problem. Strzeliłeś mi już czwartą bramkę z rzędu, a to ja mam podobno więcej czasu na ćwiczenie się w grze – odpowiada pół żartem, pół serio. Ja jednak nie uśmiecham się, ale wbijam w niego stanowcze spojrzenie.
-Dobrze wiesz, co mam na myśli, Steph – mówię, na co on wzdycha, również poważniejąc. Wciska pauzę, odkłada joystick i spogląda na mnie.
-Zawsze musisz wszystko wyczaić, co? – rzuca z przekąsem, ale wiem, że nie jest zły. Raczej zawiedziony, że nie udało mu się ukryć przede mną prawdy. Opieram się wygodnie w fotelu i czekam na kontynuację – Chodzi … chodzi o Sophie.
Unoszę brwi do góry, najpierw zdumiony, ale po jakimś czasie dochodzę do wniosku, że jednak nie jest to przecież aż takie zaskoczenie. Właściwie, chyba się tego spodziewałem. Nie mogłem nie zauważyć, już dużo wcześniej, relacji jaka się między nimi wytworzyła. Ale jeszcze nigdy nie rozmawiałem o tym ani ze Stephanem, ani – tym bardziej – z Sophie. Milczę zatem, pozwalając mówić jemu. Po dość długiej chwili, zaczyna:
-Wiesz, przychodziła na skocznię, a ja … ja przychodziłem tam dla niej. Zainteresowała mnie. Chyba chciałem ją bliżej poznać. W końcu ona przyzwyczaiła się do mojej obecności, nawet zacząłem odnosić wrażenie, że mnie polubiła. Przywiązałem się do niej. Ja … - kręci głową, po czym dodaje dość niepewnie: - Myślisz, że … hmm… mam u niej jakieś szanse?
Spoglądam na niego, teraz już naprawdę kompletnie zaskoczony. Stephan odwraca wzrok, a ja widzę rumieniec na jego twarzy. Wtedy też do mnie dociera.
O cholera. On się w niej zakochał. Zakochał się w Sophie.
-Wiesz, że z nią trzeba delikatnie – mówię, chociaż nie jest to odpowiedź na jego pytanie. Patrzy na mnie w końcu.
-Przecież wiem. Znam ją już trochę. Tylko co ja mam zrobić?
Nie chcę mu mówić, że sytuacja jest beznadziejna, ale … nie. Właściwie to właśnie to powinienem mu powiedzieć, bo dokładnie taka jest prawda.
-Stary – zaczynam, starając się być jak najbardziej delikatnym – Nie sądzę, żeby poruszanie tego tematu było dobrym pomysłem. Jak ją raz odstraszysz, to możesz już nie odzyskać tego, co masz teraz.
Stephan prycha, rozeźlony.
-A co niby teraz mam? – pyta ofensywnym tonem. Wyraźnie poszukiwał u mnie pocieszenia, może nawet zapewnienia, że wszystko się jakoś ułoży po jego myśli. Ale jesteśmy przyjaciółmi. Kto jak nie ja ma mówić mu prawdę, nawet tą najbardziej brutalną?
-Ona ci ufa, Steph. I więcej na razie nie powinieneś od niej oczekiwać. Daj jej czas. Może kiedyś będzie gotowa.
Wzdycha, a ja wiem, że bezsilność wzięła nad nim górę. Klepię go tylko po ramieniu.
Miłość to jednak kiepska sprawa.
Dobrze, że póki co, mnie to nie dotyczy.


[Sophie]

Znowu męczę się w swoim łóżku. Nie chodzi o złe sny, o niedopasowanie czy cokolwiek z tych rzeczy. Bo odkąd wróciłam z Marburga czuję się o wiele lepiej. Mam wrażenie, że ten wyjazd mnie oczyścił, pozwolił mi pogodzić się z przeszłością i zacząć nowy rozdział w swoim życiu.
A jednak teraz nie mogę zasnąć. Jest mi duszno, gorąco, ale i zimno. Łóżko jest zbyt miękkie, ale z drugiej strony zbyt twarde. Nie muszę się długo zastanawiać czego mi teraz potrzeba. Wiem, że jest tylko jedno miejsce w tym domu, w którym mogę liczyć na spokojny sen. Ale to muszę wybić sobie z głowy. Koniec sezonu skoków, koniec wyjazdów Andreasa. Jego łóżko ponownie należy do niego. I dobrze. Powinnam skończyć z tym dziwnym zwyczajem.
Siadam na parapecie i przykładam rozgrzany policzek do zimnej szyby. Mój oddech szybko pokrywa ją parą, więc wyciągam rękę i rysuję kółka palcem, podziwiając uśpione Willingen, oświetlone jedynie nikłym światłem księżyca i paroma latarniami ulicznymi.
Obejmuję się ramionami. Kurczę, naprawdę nie chcę spędzić tak całej nocy. Naprawdę chcę zasnąć i obudzić się dopiero jutro rano. Spoglądam przez ramię na własne łóżko, z rozrzuconą pościelą i ogarnia mnie niechęć. Nie ma mowy, na pewno tu dzisiaj nie zasnę.
Mija długa chwila, podczas której siedzę bez ruchu, a gdzieś głęboko we mnie toczy się walka.
Przecież powiedział, że nie ma nic przeciwko.
Ale na pewno ma, kiedy sam tam śpi.
Możecie spać razem.
Chyba cię pogięło.
Sophie, ogarnij się. Ogarnij się, dziewczyno.


Mija pół godziny, a ja, niestety, nie ogarniam się. Wręcz przeciwnie. Osiągam szczyt szaleństwa i idę do pokoju Andreasa, chociaż właściwie sama dokładnie nie wiem co chcę zrobić czy mu powiedzieć.
Delikatnie pukam do drzwi, a potem wchodzę od razu do środka. W pokoju jest ciemno, jednak ledwo przestępuję próg, słyszę lekkie skrzypnięcie łóżka i domyślam się, że Andreas właśnie się obudził.
-Sophie? – patrzy na mnie nieprzytomnie, gdy zamykam za sobą drzwi. Podchodzę bliżej i widzę jak przeciera oczy. Mimo lekkiego strachu, paraliżującego moje ciało, uśmiecham się pod nosem, gdy patrzę na chłopaka. Jego włosy są w zupełnym nieładzie. Naprawdę nie wiem jak mu się udaje rano chociaż częściowo je ogarnąć.
-Nie chciałam cię obudzić – mówię cicho, obejmując się ramionami – Ale …
Jego błękitne oczy emanują ciepłem, zachęcając mnie do mówienia dalej.
Więc mówię.
-Mogę dziś spać w twoim łóżku?
Błękitne oczy rozszerzają się, a ja czuję jak robi mi się gorąco. O Boże, co mnie w ogóle napadło, żeby wyjeżdżać z takim pytaniem? Odzywa się we mnie ten niepowstrzymany odruch ucieczki. I chyba widać to na mojej twarzy, bo Andreas szybko odzyskuje rezon i odpowiada:
-To znaczy razem ze mną?
Spoglądam na niego i widzę dziwny uśmiech na jego twarzy. Jezu, nie! Przecież zupełnie nie o to mi chodziło! Moje policzki płoną, czuję to wyraźnie, a w głowie przewijają mi się przeróżne epitety pod własnym adresem.
-Ja… - mruczę niepewnie i przygryzam wargę. Właściwie nie wiem co mogłabym mu powiedzieć. Wiem tylko tyle, że nieźle się wygłupiłam. Żałuję, że w ogóle tutaj przyszłam.
Wellinger podnosi się powoli z łóżka i staje przede mną, w bezpiecznej jak dla mnie odległości. Uśmiecha się wciąż, ale teraz już normalniej, przyjaźnie i zachęcająco. Wyraźnie próbuje mnie tym uspokoić. I to działa. Uspokajam się, mimo całej tej niezręcznej sytuacji. A jednak milczę. Czuję, że to on powinien coś teraz powiedzieć.
-Sophie, już ci mówiłem, że mi to nie przeszkadza. Jeżeli tutaj śpi ci się lepiej, to w porządku.
Niesamowite. Ten chłopak jest niesamowity. Kto by tak zareagował? Każdy na jego miejscu by mnie wyśmiał i odprawił z kwitkiem. Ewentualnie wyraziłby zgodę, ale nie omieszkał obdarzyć kpiącym spojrzeniem, żebym wiedziała, co o mnie myśli.
Ale nie Andreas. Nie on.
-No to jak? – pyta po chwili, kiedy ja nadal stoję w miejscu. Otrząsam się i kiwam nieśmiało głową. Odpowiada mi jedynie uśmiechem, uśmiechem, który sprawia, że wiem, iż podjęłam dobrą decyzję.
Kładę się pierwsza, po prawej stronie łóżka, a właściwie zwijam się w kłębek, usiłując zająć jak najmniej miejsca. Wstrzymuję odruchowo oddech, gdy Andreas kładzie się obok mnie. Łóżko jest dostatecznie duże, by nas obu pomieścić i dostatecznie duże, by nasze ciała nawet się nie zetknęły, a mimo to bardzo szybko odczuwam jego ciepło i zapach. Czuję je też, gdy wtulam twarz w poduszkę. To ten zapach, ten który tyle razy mnie uspokajał, który tyle razy pozwalał mi przerwać bezsenność nocy i obudzić się dopiero następnego dnia rano, w znacznie lepszym humorze.
Teraz też zasypiam, prawie natychmiast.
Zasypiam, a do mojej podświadomości docierają jeszcze dwa słowa, wyszeptane przez Wellingera:
-Dobranoc, Sophie.


No i powoli zaczynamy rozkręcać akcję, w każdym razie jeśli chodzi o Stephana. Nie wiem dlaczego wy go podejrzewacie o jakieś nieczyste zamiary – jesteście okropne :D

No dobra. Mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał. Do następnego :)

12 komentarzy:

  1. Nie muszę chyba mówić, że najbardziej zachwyciła mnie ostatnia część? Bo to, co Sophie zrobiła, to nie był kroczek tylko prawdziwy krok. A to mnie bardzo, bardzo cieszy.
    Mam do tego rozdziału tylko jedno małe, a może ogromne, ale: co to ma znaczyć, że miłość Andreasa nie dotyczy, hm?
    Czekam na kolejny tu i na Kłusku.
    Pozdrawiam ;*
    p.s. i zapraszam dzisiaj do siebie. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. na razie. Co znaczy,że nie jest w nikim zakochany i o zakochiwaniu się nie myśli :D Ale powtarzam na razie, więc spokojnie ;)
      No to czekam na nowości u Ciebie i dziękuję za ciepłe słowa :)

      Usuń
  2. Mamy nie podejrzewać Stephana o nieczyste zamiary? Hmm... Jeśli chodzi o mnie to chyba tak nie umiem. Nie wiem czemu, ale coś mi się w nim nie podoba, może to kiedyś minie? Nie wiem. Stephan będzie musiał się postarać, bo po tym kiedy mówił o Sophie jak o kolejnej rywalizacji z Andim, jakoś nie potrafię mu zaufać :)
    A tak poza tym to chciałabym widzieć minę osoby, która przyłapałaby Sophie i Andreasa śpiących w jednym łóżku :) Rozkręca nam się ta dziewczyna :P

    OdpowiedzUsuń
  3. A mi tam szkoda Stephana. Widać, że poważnie mysli o Sophie, że gdzieś tam czai się miłość. Ale chyba nie ma na co liczyć. Bo ja coś czuję, że Sophie traktuje go tylko i wyłącznie jako przyjaciela ( co w samo w sobie jest dla niej duzym wyczynem ). Ciekawi mnie ta relacja dziewczyny z Andreasem. Czy jest czysto braterska? A może Sophie głęboko w sercu skrywa jakieś poważniejsze uczucia.
    Super się czytało :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja się tak nie bawię :( Ten rozdział był stanowczo za krótki! Ja chcę więcej, noooo! Zwłaszcza, że wypadł bardzo fajnie. W ogóle lubię opisy uczuć w twoim wykonaniu.
    Jakoś mi tak szkoda Stephana. Ciągle myśli o Sophie, rozpamiętuje ich spotkania. Może liczy na coś więcej niż tylko przyjaźń? Przyznał, że zakochał się w dziewczynie. Niestety Sophie chyba tego tak nie odbiera. Miłość wymaga wzajemnego zaufania, otwarcia się przed sobą. Myślę, że jeszcze dłuższa droga przed nią, aby to osiągnąć.
    Andreas ma rację. Stephan powinien dać jej czas.
    A jeżeli jestem już przy Andreasie to... Dziwiło mnie to zamiłowanie Sophie do nocowania w jego łóżku, ale teraz przeszła samą siebie :D Nie sądziłam, że kiedykolwiek się na to zdobędzie. A ona poszła do niego i poprosiła o przenocowanie. Kurczę, może sytuacja nieśmieszna, ale ja się zwijałam ze śmiechu. No dobra, dobra - spokój. Tylko o co w tym wszystkim chodzi? Co łączy tą dwójkę? Przecież są tak jakby rodzeństwem, więc chyba jakieś zakochanie nie bardzo wchodzi tutaj w grę. Chociaż... Chyba już wszystkiego mogę się spodziewać i nic mnie tak bardzo nie zaskoczy :P
    Taa, jeszcze się przekonamy. Ja jestem tylko ciekawa co powiedziałaby matka lub ojciec chłopaka, gdyby zastali ich w jednym łóżku. No, ale to tak poza tematem :D
    Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy!
    Ps. Może wyłącz weryfikację obrazkową w opcjach? Strasznie mnie irytuję jak muszę przepisywać te literki xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nic nie mówię. Nic a nic.
      co do tej weryfikacji obrazkowej, to jasne, juz wyłączam. Szczerze mówiąc, nie miałam pojęcia, że ona w ogóle jest włączona :P ale dzięki za zwrócenie uwagi ;)
      I dziękuję za komentarz. Czekam na nowości u Ciebie :)

      Usuń
  5. Czyli Stephan się zakochał. Tak w sumie myślałam od kilku rozdziałów, ale myślałam, że źle myślę. W sumie to on ma problem, bo jak dotrzeć do Sophie skoro ona zamyka się w sobie i łatwo ją wystraszyć. No, ale warto spróbować, może akurat coś z tego by wyszło ;) Może Andi mu pomoże :D
    Ciekawy pomysł z tym spaniem z Wellingerem. Chociaż jak się nie może zasnąć to każdy sposób dobry, wiem coś o tym;)
    Czekam na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj, intryguje mnie to opowiadanie, intryguje :) Dzięki opisom uczuć, bohaterowie są wyraziści i tacy... kompletni :) W każdym razie czekam na ciąg dalszy.
    Zapraszam do siebie i pozdrawiam! http://i-am-tougher-than-the-rest.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Podoba się to o wiele za słabe określenie. Ja się wprost rozpływam. Idealnie jest.
    Stephan... no cóż. Tutaj chyba będzie mały zgrzyt. Chłopak zakochany jest, ale ja nie wiem czy on będzie umiał to rozwinąć w tym dobrym kierunku. Jest jakiś taki... narwany? Niecierpliwy? No chyba.
    Andreas. Hmmm... On jest zagadką. Nasz mały zbawiciel świata i ludzkości. Ale chyba mu to nawet wychodzi, prawda?
    Sophie. Ta dziewczyna nie zrobiła kroku, tylko wielki SUS! Skok normalnie jak na mamucie. Rekord jakiś swój życiowy pobiła.
    Razem zasnęli, to razem się obudzą. I to cudowne jest. Tylko jak się obudzą? I jaka będzie wtedy jej reakcja?
    Czekam na kolejny. Jest świetnie.
    Pozdrawiam^^
    p.s. Grześ jest ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak na wstępie co do Stephana... Może to przez imię? Jakoś mi nie leży. Znaczy pasuje do jakiegoś drania. Wiem, jestem dziwna. Pomińmy i przejdźmy do rozdziału. :))
    Dziewczyna się przełamała i to bardzo. Boję się jednak, że Stephan może zepsuć te ich relacje. Ale ona już wie, że jest silna i da radę. Całkowicie się w sobie nie zamknie. Ma przecież Andiego i jego cieplutkie łóżko.
    Czekam na następny rozdział i życzę wytrwałości w pisaniu! :)
    A co gdyby... tatuśiek Sophie wszedł rano do pokoju przybranego syna...? :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Ach, czuję że ten Stephan będzie cierpiał, nawet nie czuję, ja to wiem! Tylko nie wiem, jak można byłoby temu zaradzić, żeby ominęło go to.
    Ajjjj, a Sophie coraz bardzie zbliża się do Andreasa, co z jednej strony jest całkiem przyjemne, ale z drugiej przecież wiemy co Stephan do niej czuje ... życie bywa skomplikowane.

    OdpowiedzUsuń
  10. Witaj;)
    Wow, faktycznie się rozkręcasz i w sumie wpędzasz swoich bohaterów w wielkie rozterki uczuciowe. Co do Stephana - wiedziałam, że to się tak skończy. W końcu jaki normalny facet przychodziłby w mróz na skocznię dla dziewczyny, której nie kocha? Coś czuję, że sobie chłopak pocierpi. Bo Sophie go lubi, ale wydaje mi się, że nie aż tak. A co do Andreasa... Jego to nie dotyczy, hę? Wydaje mi sie, że już niedługo.
    Zaskoczyłaś mnie zachowaniem Sophie. Aż takiej odwagi się nie spodziewałam. Niemniej ten fragment wyszedł Ci uroczo. Aż mi się gorąco zrobiło. Coraz ciekawiej sie robi. Sophie jest taka niewinna...
    Podsumowując pełen zachwyt i szacunek. pozdrawiam [taniec-ze-smiercia]

    OdpowiedzUsuń