[Stephan]
Zabawne,
jak wielki wpływ na życie człowieka może mieć jedno wydarzenie.
Po
tamtym wieczorze, po tamtym krótkim pocałunku wciąż czuję euforię i jeszcze
większą nadzieję. Dobry humor nie opuszcza mnie ani na moment, ciągle się
uśmiecham i inni w końcu też to zauważają.
-Stephan,
chyba wyrosły ci skrzydła, co? – wita mnie trener klubowy, gdy pojawiam się w
piątek rano na skoczni - Dobrze, przydają się ci się, bo ostatnio coś nie za
dobrze ci idzie to latanie…
Normalnie
taka jawna reprymenda by mnie przygasiła, teraz jednak tylko uśmiecham się
szerzej i z większym niż wcześniej zapałem zmierzam w stronę wyciągu.
Na
górze spotykam Andiego, który jest w trakcie rozgrzewki. Na mój widok uśmiecha
się krótko, ale zaraz potem ponownie poważnieje, a ja dopiero teraz dostrzegam,
że on – w przeciwieństwie do mnie – jest ostatnio bardzo przygaszony.
-Co
jest, stary? – pytam, korzystając z okazji, że zostało jeszcze dziesięć minut
do rozpoczęcia treningu, a w pobliżu nie ma nikogo, kto mógłby nas podsłuchać.
Andi obrzuca mnie krótkim, nierozumiejącym spojrzeniem, więc dodaję: - Ostatnio
nie bardzo tryskasz radością życia.
Tym
razem nie zostaję zaszczycony ani jednym spojrzeniem, zaczynam więc mieć
wrażenie, że on po prostu unika patrzenia na mnie, chociaż nie potrafię
zrozumieć dlaczego. Nie odpuszczam jednak. Wpatruję się w jego profil tak
długo, aż w końcu Andreas wzdycha i mruczy cicho:
-To
nic takiego … Odpuść, Steph…
-Tak,
tak jakbyś ty mi zawsze odpuszczał – mówię ironicznym tonem. Tym razem jednak
zostaję już całkowicie zignorowany, a zanim udaje mi się jeszcze raz podjąć ten
temat, pojawiają się kolejni skoczkowie i okazja do rozmowy ucieka.
Ale
nie ma tak łatwo.
Jeszcze
to z niego wyciągnę.
[Andreas]
Wracam
z treningu rozeźlony i sfrustrowany. Zły humor nie opuszcza mnie ani na moment,
a teraz wszystko wskazuje na to, że nastawienie psychiczne przełożyło się na
fatalne skoki. Byłem bez wątpienia najgorszy ze wszystkich dzisiaj skaczących.
A kto
był najlepszy?
Stephan.
Biorę
głęboki oddech, próbując się uspokoić. Przecież Steph jest moim przyjacielem.
Do tej pory nie prezentował wybitnej formy, chyba dobrze, że wreszcie zaczął
dobrze skakać, prawda?
Jesteś
jego przyjacielem, Andreas, powtarzam sobie w kółko, jak maniak. Jesteś jego
przyjacielem i powinieneś się cieszyć z jego sukcesów. Ostatecznie, on też
zawsze się cieszył z twoich. On też cię zawsze wspierał i nie okazywał
niezdrowej zazdrości, bo pozostawał w twoim cieniu …
Siadam
na kanapie w salonie i przeczesuję włosy palcami. Po głowie krąży mi tyle
myśli, że czuję się, jakby miała zaraz wybuchnąć. Wciąż jestem w trakcie
przekonywania samego siebie, że wszystko się jakoś ułoży, gdy słyszę czyjeś
kroki na drewnianej podłodze.
-W
końcu jesteś – mówi Sophie, a ja podnoszę głowę i spoglądam na nią. Stoi w
drzwiach pokoju i patrzy na mnie nieco zagadkowo. Gdy nasze oczy się spotykają,
uśmiecha się, jak zawsze na mój widok, a ja wiem dobrze, że moja próba
odwzajemnienia tego uśmiechu jest co najmniej nieudana – Wszystko w porządku? –
pyta, podchodząc bliżej. Już ma usiąść w fotelu, gdy ja podnoszę się gwałtownie
z kanapy.
-Tak,
w najlepszym – mówię szybko. Stoimy teraz naprzeciwko siebie, a ona marszczy
brwi.
-Andreas…
ostatnio mnie unikasz– odzywa się po chwili ciszy.
Odwracam
szybko wzrok, żeby nie musieć na nią patrzeć, ale czuję, że ona patrzy na mnie,
patrzy wyczekująco i nie zamierza mi odpuścić.
-To
nieprawda – mruczę całkowicie nieprzekonującym tonem, po czym poruszam się, by
ją wyminąć, ale Sophie robi krok w bok w tym samym momencie, ponownie stając mi
na drodze.
-Nie
wierzę ci – oznajmia. Posyłam jej krótkie, niepewne spojrzenie i widzę, że
skrzyżowała ramiona na piersiach, a jej oczy zwęziły się podejrzliwie. Wzdycham
cicho i nic nie odpowiadając, ponownie próbuję ją ominąć, ale robi to samo co
wcześniej, więc zwyczajnie odwracam się na pięcie i wychodzę z pokoju.
-Andreas!
– krzyczy za mną. Chwilę później łapie mnie za rękę i zmusza, bym na nią
spojrzał.
-Powiesz
mi o co chodzi?
Słyszę
złość w jej głosie i wiem, że nie ma co liczyć na to, iż da mi spokój. Narasta
we mnie frustracja i bezsilność, zwłaszcza, że ja sam nie mam pojęcia, o co
chodzi. Nie rozumiem swojego zachowania, nastrojów i tego wszystkiego, co się
ze mną ostatnio dzieje.
Nie
rozumiem, co robi ze mną ta dziewczyna.
-O
nic nie chodzi, rozumiesz? – cedzę przez zaciśnięte zęby, jednocześnie
piorunując ją wzrokiem – Po prostu nie mam ostatnio humoru, ale to przejdzie …
-A
konkretnie od kiedy nie masz tego humoru? – drąży Sophie, po raz trzeci stając
mi na drodze. Zaraz potem postępuje krok w moją stronę i spogląda mi prosto w
oczy, z bardzo niewielkiej odległości, na co automatycznie odwracam wzrok – Mam
wrażenie, że czegoś mi nie mówisz – dodaje, a w jej głosie pobrzmiewa żal i
uraza. Świetnie, jeszcze tego mi było trzeba. Wzdycham kolejny raz, kręcąc
głową, a ona nie przestaje: - Chodzi o skoki, tak? Nie idzie ci na treningach?
-Nie
– odpowiadam krótko, pragnąc uciąć temat. Równie dobrze mógłbym jednak nic nie
powiedzieć, bo chwilę później pada następne pytanie:
-To
może masz jakieś problemy w szkole?
-Nie,
przestań już…
-Coś
ze mną?
Zaskakuje
mnie to na tyle, że w końcu skupiam na niej swoje spojrzenie. Na niej, a
konkretnie na jej oczach. Zwykle niebieskie, teraz są prawie szare od kłębiącego
się w nich niepokoju. Przesuwam wzrok niżej i zatrzymuję się na jej ustach.
Ogarnia
mnie takie uczucie, jakby ktoś ścisnął mi mocno wszystkie wnętrzności.
Przełykam ślinę, znów szybko odwracając wzrok i mówię cicho:
-Nie.
Daj sobie spokój, Sophie.
Słyszę,
jak wzdycha z frustracji, ale zanim udaje jej się coś jeszcze powiedzieć, drzwi
frontowe otwierają się gwałtownie i do środka wchodzi Thomas, trzymając w
ramionach Lindsay.
-Na
spacel! – krzyczy, szamocząc się i wyrywając – Ja ce na spacel!
-Kochani,
czy moglibyście … - zaczyna Thomas, ale ja nie daję mu skończyć.
-Ja
ją zabiorę – mówię szybko, po czym zabieram Lindsay, wkładam ją do stojącego
przy schodach wózka i opuszczam w pośpiechu dom, zadowolony, że mam okazję
znaleźć się na świeżym powietrzu, z dala od wszystkich.
Z
dala od Sophie.
[Sophie]
Zostaję
w domu z ojcem i jego ciekawskimi spojrzeniami za jedynego towarzysza, więc
szybko idę do swojego pokoju i robię pierwszą rzecz, która przychodzi mi teraz
do głowy.
Dzwonię
do Violi.
-No
witam, witam, Willingen – słyszę jej kpiący głos – Stęskniłaś się za starą
przyjaciółką?
-Weź
mi nie wypominaj, nie mam nastroju – mruczę, rozkładając się wygodnie na łóżku
i wzdychając ciężko w poduszkę.
-No
już, wyżal się.
Więc
opowiadam jej o wszystkim, co się wydarzyło, odkąd wróciłam z Marburga. Mówię
jej o Stephanie i Andreasie, celowo jednak przemilczając swój stosunek i
odczucia do tej całej sprawy. Ale oczywiście Viola nie byłaby Violą, gdyby dała
się w taki sposób obejść.
-A
ty, Sophie? – pyta chytrze, a ja mam ochotę ją udusić.
-Nie
wiem – mówię cicho – Nic nie wiem.
-Więc
mówisz, że Andreas nagle zaczął cię unikać i tak dalej?
Przytakuję
i mam ogromną nadzieję, że Viola wymyśli jakieś logiczne wytłumaczenie
zachowania Wellingera.
-No
dobra, to zaraz ci powiem, co ja myślę – słyszę je dziarski ton. Podpieram
głowę na łokciu i czekam na jej opinię – Pamiętasz, jak przyjechałaś do
Marburga i spotkałyśmy się wtedy w kawiarni? – znowu krótko potakuję, a ona
kontynuuje z rosnącą ekscytacją w głosie: - No więc pewnie pamiętasz też, że
jak to ja, próbowałam podrywać tego twojego Andreasa. Ale nic z tego nie
wyszło.
No
tak, tego bym nie mogła zapomnieć. I jak widać, Viola też nie zapomniała. Ale
ostatecznie, to była jej pierwsza taka porażka. Wcześniej nie spotkała faceta,
który nie połknąłby haczyka i nie dał jej się owinąć wokół palca. Nie mogę
jednak zrozumieć, czemu teraz o tym wspomina. Czy nie miałyśmy rozmawiać o
mnie?
Już
mam jej o tym delikatnie przypomnieć, kiedy ona dodaje:
-Prawie
na mnie nie spojrzał. Jakbym nie istniała. No i jasne, że ze mną rozmawiał, ale
tylko dlatego, że ja go do tego zmuszałam, a on nie chciał być niegrzeczny.
Jednak poza tym, w ogóle się dla niego nie liczyłam.
No
teraz to już jestem całkowicie pewna, że nie rozmawiamy o mnie. Wzdycham cicho.
-Viola,
bardzo mi przykro z tego powodu, ale czy nie miałyśmy …
-Właśnie
do tego zmierzam – przerywa mi. Milknę więc i czekam na puentę. A Viola bierze
głęboki oddech i kończy: - Miał mnie zupełnie gdzieś, bo przez cały czas
patrzył tylko na ciebie.
Mija
parę sekund nim dociera do mnie to zdanie, z całym jego sensem i przesłaniem, a
to sprawia, że otwieram usta i natychmiast je zamykam. Nie tego się
spodziewałam. Zdecydowanie nie tego.
-Co? –
tylko tyle jestem w stanie z siebie wydusić. Viola śmieje się do słuchawki.
-Tylko
mi nie mów, że tego nie zauważyłaś.
Nie.
W ogóle nie zauważyłam. Co za niedorzeczność! Kręcę głową i odzywam się:
-Viola,
wybacz, ale muszę to powiedzieć: oszalałaś.
Jej
jednak nie zrażają ani te słowa, ani jawny sceptycyzm, z jakim je wypowiedziałam,
bo już po chwili kontratakuje:
-Sophie,
skarbie, umówmy się, że jednak mam znacznie większe doświadczenie, jeśli chodzi
o miłość i facetów – otwieram usta, by zaprotestować, jednak ona, jakby to
wyczuwa, bo szybko dodaje: - Słuchaj, zrobisz co zechcesz. Ale zobaczysz, że
prędzej czy później on sam się zorientuje, co do ciebie czuje. Pewnie jeszcze
tego nie wie, może nawet nie myśli o tobie w ten sposób, bo teoretycznie jesteś
jego siostrą, ale wierz mi, w końcu do niego dotrze. A wtedy … - Viola wzdycha
cicho – Nie wiem, zazdrościć ci czy współczuć?
Kręcę
tylko głową i nic nie mówię. W końcu dziękuję jej i żegnam się, obiecując
niedługo zadzwonić. Odkładam telefon na szafkę nocną i przyciskam twarz do
poduszki, podczas gdy w mojej głowie szaleje burza myśli.
Nie
wiem, co mam teraz zrobić.
Ale wiem
jedno.
Andreas
ze mną porozmawia, czy to mu się podoba czy nie.
Już
ja o to zadbam.
Tak, tak, to znowu ja. Dzisiaj dokończyłam ten rozdział, więc dodaję, a co tam ;) Mam nadzieję, że jeszcze nie macie mnie dość :P I wiem, że znów mam minimalne zaległosci u Was, obiecuję, że dziś wieczorem, a najpóźniej jutro je nadrobię :D
Całusy ;*
Też myślę, że Andreasowi się spodobała Sophie i myślę, że z wzajemnością, choć ona jeszcze sobie tego nie uświadomiła. Ja chcę kolejny rozdział, jak najszybciej, najlepiej juz teraz:D
OdpowiedzUsuńnawet bym może spełniła twoje żądanie, gdyby nie to, że ten rozdział dopiero się pisze ;) ale jak bedzie gotowy to się postaram go dodać jak najszybciej ;D
UsuńI obiecuję, że jak najszybciej dotrę do Ciebie, bo jesteś jedną z osób, u których mam zaległości :)
Pozdrawiam :*
Jestem i ja!
OdpowiedzUsuńI co i co?!?! Wyszło na moje hall yeaah!!!! <3
Wiedziała, no wiedziałam, że to się tak zakończy no bo jak wytłumaczyć jego zachowanie, jej niepewność co do Stephana! :D
Rozdział cudowny i czytałam z wypiekami po kilka razy, żeby przeczytać ze zrozumienie, niczego nie pominąć itp :)
Cudny!
Pozdrawiam i weny moja droga :)
http://dwa-swiaty-jedna-milosc.blogspot.com/
cieszy mnie to, że jest taka Viola, która wyjaśni i pokaże im to co ukryte. Bo Sophie już chyba wie i chyba już do niej dotarły uczucia Andreasa i pewnie trochę namieszają jej w głowie. I do Andreasa też to dotrze. I kompletnie nie wiem co dalej.
OdpowiedzUsuńNieskładnie to napisałam..
Nowy rozdział <3 Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo poprawiłaś mi humor, gdy zobaczyłam, że dodałaś kolejny <3
OdpowiedzUsuńCo do samej notki, to ozywiście genialna! :D
Andi jaki zazdrośnik <3 Biedny się męczy, zamiast coś zrobić.. Dobrze, że jest taka Sophie, która zamierza z nim porozmawiać. Dlaczego ja czuję, że nazwykłej rozmowie się nie skończy? :D
Dawaj kolejny rozdzialik szybciutko, bo ten pochłonęłam w mgnieniu oka i mam niedosyt czytania XD
Pozdrawiam serdecznie! :*
Weny!
Ależ ta Sophie się zmieniła! Aż miło patrzeć. Teraz to ona nie odpuści Andiemu :) I dobrze. Ciekawa jestem jak się rozwinie realacja Andiego i Stephana. W końcu to przyjaciele, świetnie się znają i nie sądzę by długo się ukryło to, co się dzieje.
OdpowiedzUsuńW ogóle nie wiem co oni z tym zrobią.
ha! najlepsze jest to, że ja również nie wiem :D
UsuńJak Sophie mogła na to nie wpaść? Przecież zachowanie Andiego uległo takiej zmianie odkąd Stephan ją pocałował, a przecież sama miała przeczucie, że ktoś to widział ;> Widać, potrzebna jej jest taka Viola, która jej wszystko wyjaśni.
OdpowiedzUsuńA tak poza tym to wciąż jestem ciekawa co to za tajemnica, którą ukrywają Karen i tata Sophie i mam nadzieję, że wyjaśnisz to jak najszybciej :D
już w następnym rozdziale wszystko się wyjaśni ;D
UsuńNie ma to jak rozmowa z przyjaciółką, co? W końcu ktoś naprowadził Sophie na właściwe tory. Nie mogę się doczekać następnego!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;***
Kobieto co ty w sobie masz, że jak pojawia się rozdział na twoim blogu to ja nawet go nie czytając już śmieje się jak głupia do monitora. Ale cóż tak to jest jak się czyta piękne opowiadania i się zazdrości weny i talentu przede wszystkim, ale zmierzając do sena sprawy to bardzo dobrze że Sophie porozmawiała z Violą, przyjaciółka zawsze jedna pomoże. I tym razem właśnie tak jest :) Mam nadzieję, że w kolejnym rozdziale wszystko się wyjaśni :) Z niecierpliwością czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńTrzymaj się ciepło :*
Zapraszam do siebie na http://kochamy-skaczemy.blogspot.com/. Gdzie pojawił się właśnie nowy 18 rozdział. Mam nadzieję, że się wam spodoba.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :D
W końcu ktoś otworzył jej oczy, może teraz już będzie z górki. Tylko nadal ten biedny Stephan mnie martwi ...
OdpowiedzUsuńOglądałam dzisiaj skoki i jak tylko skakał Andreas, to od razu pomyslałam o Tobie! :D ha :)
ja też myślałam o sobie, a raczej o swoim opowiadaniu :D i miałam dużo powodów do radości :D
Usuńpozazdrościć weny ;P
OdpowiedzUsuńDobrze, że nasza Sophie ma taką przyjaciółkę, która otworzy jej oczy w odpowiednim momencie. Rozmowa z Violą na pewno wiele jej dała i ukazała punkt widzenia kogoś postronnego. Tylko czy dziewczyna coś z tym zrobi?
OdpowiedzUsuńBo jakby na to nie spojrzeć Andreas jest jej bratem. Przyszywanym czy też nie, ale jakieś powiązania bardziej rodzinne mają. A może nie? Eh, no wciąż mnie głowy tajemnica, którą skrywają przed nimi rodzice chłopaka.
I jest jeszcze Stephen. Coś czuję, że to nie z nim zwiążesz losy Sophie, a mimo to i tak mu kibicuję. Od pierwszych chwil zabiegał o Sophie i mam nadzieję, że ona w końcu da mu szansę. Choć już teraz układa się to nieźle.
Czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam!
Witaj;)
OdpowiedzUsuńOczywiście, że nie mam Cię dość, wręcz przeciwnie;) Jestem uzależniona;P No, ale po kolei.
Stephan czuje się, jakby mu skrzydła wyrosły i powoli zaczyna mi się go robić żal, bo przypomina mi takiego Ikara - podleci za wysoko i spłonie. Natomiast Andreas najwyraźniej nie ma humoru, bo jest zwyczajnie zazdrosny, tylko nie chce dopuszczać do siebie takiej myśli. Ten facet jest za porządny. Nadal, zamiast martwić się sobą, próbuje wbić sobie do głowy, że powinien się cieszyć szczęściem przyjaciela. jestem ciekawa, jak rozwiążesz ten trójkącik.
Sophie jest strasznie gapowata. I pomyśleć, że to Viola musiała jej pewne sprawy uświadomić... W sumie spostrzegawcza z niej dziewczyna. Zdaje sie, że Sophie teraz nie odpuści. Biedny Andreas...
Jak zawsze jestem pełna zachwytu i mam niedosyt. Więc bez zbędnego paplania lecę czytać dalej. Pozdrawiam [taniec-ze-smiercia]